fbpx Skip to main content

Dzień ROZWODU wcale nie musi być straszny. Może być równie piękny jak ślubu. Nie żartuję! I chociaż minęło od tego momentu już parę miesięcy i właściwie tylko ciut przebąkiwałam o „jakichś” zmianach w moim życiu, to chyba dopiero po namowach najbliższych odważam się otwarcie coś na ten temat powiedzieć.

PS. Tego dnia, jak i z perspektywy czasu wszystko, co się wydarzyło nie było przypadkowe! Zapraszam do lektury.

Sprawa rozwodowa w sądzie

Od znajomych słyszałam, że podczas sprawy rozwodowej, nawet jeśli jest się między sobą dogadanym, nasza psycha dostaje totalnego szaleju: przed oczami pojawiają się filmy z najpiękniejszych momentów. Jest w tym totalny absurd, gdyż mając absolutną świadomość bezsensowności relacji coś w środku zaczyna podpowiadać: a może jeszcze raz spróbujemy? Wystarczy jednak opuszczenie sali, zamknięcie drzwi i wszystko zostaje tam gdzieś za nami. To walnięcie młotkiem i domknięcie drzwi to początek nowego, ale i szalenie ważny symboliczny koniec.

Sprawa rozwodowa on-line

Ja czegoś takiego nie miałam. W lipcowy poranek po śniadaniu zapaliłam sobie świeczkę (stresowałam się a ogień zawsze mnie wspiera) z życzeniem, że płonąc ma spalić wszystko, co stare. Otworzyłam komputer, rozpoczęła się sprawa, podczas której troszkę popłakałam z żalu i wbijanych mi jednocześnie szpil. Po 20 min byłam rozwiedziona. I… to już? Usiadłam na kanapie i nawet płakać mi się nie chciało. Obserwowałam co się we mnie dzieje. Czułam, że muszę coś zrobić, żeby w moją świadomość wprowadzić nowe. Nie miałam zupełnie pomysłu, dlatego pozwoliłam prowadzić się temu, co do mnie w danej chwili przyszło. I wiesz co? Moja intuicja zrobiła mi cudowny prezent: słuchając jej pozwoliła stworzyła dla mnie najcudowniejszy dzień!

Otrząśnij się!

Leżąc na kanapie zdałam sobie sprawę, że w moim ciele w ciągu tych dwudziestu minut nagromadziły się tak olbrzymie pokłady emocji, że bez ich uwolnienia zrobię sobie tylko krzywdę.

Przypomniała mi się wówczas strategia antylopy, która czasem, aby uchronić się przed zjedzeniem przez drapieżnego kota udaje trupa. Gdy tylko poczuje się bezpiecznie, wstaje i zaczyna się trząść: drzy jej całe ciało, osobno kończyny oraz skóra. To ją uwalnia i pozwala wrócić do normalnego stanu. Pomyślałam, że zrobię to samo. Odpaliłam na komputerze moją ulubioną żydowską piosenkę, o żywiołach w naszym ciele i otoczeniu.  Zamknęłam oczy. Piosenka zaczyna się ona bardzo spokojnie, dopiero z kolejnymi taktami nabiera tempa i  dźwięków luzujących gardło. W jej tle jest bardzo dużo bębnów djembe znanych mi z afrykańskich melodii i okrzyków radości. Mając totalny, rozbujany luz w ciele, przypomniało mi się, że koło mojego łóżka jest djembe, na której gram sobie od jakiegoś czasu. Pobiegłam migusiem do sypialni, wzięłam bęben pod pachę i wróciłam dalej tańczyć. Szczerze mówiąc, nie pamiętam, kiedy było mi ostatnio tak dobrze w tańcu. Byłam prawdziwą hasającą radością, szaleńczą, nieskrępowaną wolnością. Antylopy wiedzą co robią!

Oczyszczający prysznic

Kuksańce w salonie, choć krótkie to intensywne, trochę mnie wymęczyły. Postanowiłam zatem wziąć prysznic, ale nie taki szybki i powierzchowny. Włożyłam rękę do szafy, wybrałam pierwszą lepszą sukienkę i poleciałam do łazienki.

Stojąc pod deszczownicą nałożyłam na siebie najlepsze kosmetyki, jakie miałam. Delikatnie kładłam je na ciało czując, jak rozchodzi się ich zapach. Obserwowałam spływającą wodę, wychwytując rozdzielające się kropelki i badając ich podróż po ramionach, brzuchu czy policzkach. Gładziłam powoli włosy, twarz i ciało z intencją zmywania starego i odradzania się. Nie wiem skąd do mnie nagle przyszło, że ja tak bardzo lubię pierścionki, a ostatnio tak mało ich noszę. Zmyłam resztki piany. Po wyjściu z kabiny…

Obietnica i jej symbol

…wyciągnęłam jeden z pierścionków przy toaletce i zaczęłam go sobie wkładać na palec z obietnicą, że będę o siebie dbać i… STOP! Pomyślałam: Serio Ewka?! Nad kiblem takie ważne deklaracje? O NIE! Zrobię to porządnie! Ruszyłam do pokoju i w jednym ze swoich zeszytów zaczęłam notować tekst przysięgi. Tworząc ją wpadłam na jeszcze dwa pomysły: 1) ten pierścionek też nie powinien być byle jaki, dlatego pojechałam do sklepu kupić sobie złotą obrączkę, 2) do tej przysięgi potrzebuję świadków!

Ale to nie wszystko, co się wydarzyło po wyjściu spod prysznica! Sprytny wszechświat zrobił mi fajnego psikusa i podsunął mi nieprzypadkowe ubranie. Sukienka była w print safari: lamparty, egzotyczne palmy ravinale, dzioborogi i wiele innych. Gdy spojrzałam na nią tylko się uśmiechnęłam: “Rozumiem Świecie, chcesz mi powiedzieć, że Afryka cały czas powinna być w mojej orbicie. Nie mogłeś tego lepiej wymyślić!”

Kontrolne telefony i selekcja spotkań

Część otoczenia znało moją sytuację życiową. W trosce proponowało rychłe spotkanie po rozprawie. Ja zupełnie nie miałam pojęcia, jak zareaguję na rozwód, czy będę potrzebowała być sama, czy wypłakać się komuś w ramię. Niczego nie planowałam, pozwoliłam dniu się dziać, mając dookoła armię ludzi gotowych wpaść w każdej chwili. Mnie jednak w tym dniu było bardzo dobrze i zdecydowałam o bardzo świadomym doborze ludzi, których chcę spotkać tego dnia.

Telefony się rozdzwaniały. Wśród nich pewna koleżanka, właściwie dawna przyjaciółka (nasze wyjazdowe giganty sprzed lat zostają między nami w strefie największych tajemnic). Nie rozmawiałyśmy BARDZO długo, nie widziałyśmy się jeszcze dłużej (lata) z powodu mojego byłego męża. Czy jej telefon w dniu rozwodu to przypadek? NIE SĄDZĘ.  Zaprosiłam ją do siebie wieczorem.

Podczas jednej z rozmów, gdy ustalałam śniadanie towarzyskie, za którym tak bardzo tęskniłam z poprzedniego życia wraz z odświeżoną listę gości poczułam specyficzny zapach. Właśnie zgasła zapalona o poranku świeczka. Przypadek? NIE SĄDZĘ! Dla mnie to był wyjątkowy znak robienia tego, za czym tęsknię na swoich zasadach. Mojego, nowego!

“Fajnie wymyślasz mi to Świecie”

Kolacja

Dzień w moim własnym towarzystwie zupełnie mi nie przeszkadzał, wręcz przeciwnie. Nie mniej, kilka dni wcześniej zdecydowałam, że ponieważ tak bardzo lubię gościć ludzi i im gotować to chcę zaprosić najbliższe mi koleżanki na kolację, aby napić się wina, pobyć razem i… jak wyszło w ciągu dnia… złożyć sobie przysięgę troski, szacunku i zaufania. Nie mogłam mieć lepszych towarzyszek do tego wydarzenia. Nasze spotkanie skończyło się śniadaniem i jestem dziewczynom bardzo wdzięczna za wspólnie spędzony czas.

Dzień rozwodu doskonale pokazał mi, jak ważne jest zaufanie do siebie, podążanie za tym, co podpowiada serce, zauważenie co podrzuca los, ufać intuicji i otaczanie się szczerością.

I jeszcze jedno, gdy mówię, że się rozwiodłam, proszę mi nie współczuć tylko gratulować. Dla mnie nie jest to powód do smutku, wręcz przeciwnie! To, jak sobie SAMA przygotowałam dzień rozwodu napawa mnie dumą, jak bardzo potrafię o siebie dbać i siebie doceniać, czego nie miałam w małżeństwie.

Skąd ta moc?

Część swojej historii, bardzo ogólnikowo opisałam w tekście dotyczącym wewnętrznej podróży z ofertą wyjazdu na Cypr. Najogólniej rzecz ujmując, w pewnym momencie ulało się, ciało nie wytrzymało, zaprotestowało udawania, że wszystko jest w porządku, a nie było. Gdy nie chce się wrócić do domu, pierwsze spotkanie umawiasz przy mediatorze, a potem przez kilka dni leżysz, nie masz siły jeść, myć się, wegetujesz, to wiesz, że jest bardzo źle. W tym skrajnym momencie pojawia się pytanie, JAK CHCESZ ŻYĆ? Odpowiedź jest prosta i trudna jednocześnie: INACZEJ! Tak samo, z tymi samymi granicami żyć nie chcesz z obawy, że ciało i psychosomatyka raz jeszcze Ciebie boleśnie wywali z butów. A czym są nowe granice? Gdzie one są? Jak je wyznaczyć? Jak się odbudować? Jak życie z partnerem odbudować? Jaka jest moja wartość? Pojawiło się dziesiątki nowych pytań, na które albo nigdy nie odpowiedziałam, albo umniejszano powagę moich uwag i rozterek. Tym samym rozpoczęłam batalię o siebie w tej relacji.

Będąc w tamtym miejscu nie miałam mocy na bycie w pojedynkę z tak grubym kalibrem tematu. Poszukałam pomocy u profesjonalistów, części bardziej lub mniej alternatywnych. Obiecałam sobie wówczas, że zaopiekuję się sobą i już nigdy nie doprowadzę się do takiego stanu! A to, jak dobrą robotę wykonałam zobaczyłam m.in. w dniu swojego rozwodu.

Jest kontynuacja

… o której przeczytasz TUTAJ

ZGŁOŚ SIĘ DO MNIE NA ROZMOWĘ  JEŚLI JESTEŚ W POTRZEBIE

 

Zapisz się do NEWSLETTERA. Jesteś tutaj nieprzypadkowo! Myślę, że możesz znaleźć tutaj jeszcze więcej ciekawych treści. Dla subskrybentów przewidziałam unikatowe materiały 🙂

Szpilki w plecaku

Author Szpilki w plecaku

More posts by Szpilki w plecaku

Join the discussion One Comment

Leave a Reply