Wakacje na półmetku. Turyści zawsze zadają mi takie same pytanie: „Ewa Ty już chyba byłaś wszędzie! Gdzie Ci się najbardziej podobało? Gdzie najlepiej pojechać?”
Trudno znaleźć jedną odpowiedz.
Postanowiłam zatem zebrać swoje podróżnicze doświadczenia i stworzyć MÓJ PLEBISCYT „The best of”.
Moją klasyfikacje podzieliłam na kilka kategorii:
1) Najlepsze jedzenie
2) Wspomnienia z dzieciństwa,
3) Tam, gdzie odpoczywam,
4) Miejsce najbardziej uduchowione,
5) Bajeczne krajobrazy.
6) Jazda bez trzymanki – będzie zawierać dwie podkategorie: reżyseria oraz kultura. Macie już jakieś typy?
ZATEM ZACZYNAMY!!!
1) CHINY – NAJLEPSZE JEDZENIE
Dla mnie podróżowanie zawsze łączy się również z poznawaniem lokalnych przysmaków, tych, które wyglądają bardzo apetycznie i pachną ciekawie oraz tych, które swych całokształtem zniechęcają. Nie będę ukrywać, że do tych drugich podchodzę z mniejszą pewnością, ale ciekawość jednak wygrywa (przyznaję, nie wszystko wezmę do ust, nie dam się przekonać do kaszanki, a tatar tylko pod wódeczkę, a że wódeczki nie piję to i z tatarem pod rękę mi nie jest).
Nie da się ukryć, że Azja to raj dla degustatorów. Moja przygoda z kuchnią chińską zaczęła się nie do końca wzorowo. Kilka lat temu zostałam zaproszona na kontrakt do Szanghaju. Szalenie ciężko było znaleźć smaki chociaż trochę podobne do tych, które znałam tak, aby stopniowo się przyzwyczajać. Wszystko było inne. Chleb słodki i jak gąbka (jak już znalazłam z ziarnami to 4 kromki kosztowały 6 zł – za dużo jak na mój skromny budżet), masło drogie i zawsze spleśniałe, ser trudno dostępny, płatki na mleku droższe od kawioru, szynki brak, kiełbasa to mięso mielone zaciśnięte wokół zrolowanej gazety, zupka chińska(!!!) niejadalna a przysmaki to kurze łapki, kacze języki i farbowana golonka. FUUU! Za duży kaliber jak na pierwsze dni. Wykonałam telefon do rodziców z błagalnymi prośbami o wałówkę. Po dwóch tygodniach 20kg polskich rarytasów odebrałam od kuriera: pasztety, sery, płatki do mleka, chleb, konserwy, zupki chińskie (!polskie!). Ale już było za późno… odszukałam to do najlepsze w kuchni miejscowej (co nie znaczy, że nie tęskniłam za kanapką z salami albo pasztetem drobiowym 🙂 ).
Zaprzyjaźniłam się z kilkoma ulicznymi sprzedawcami serwującymi doskonałą garkuchnie na rowerach i zamontowanymi na nich płytami do smażenia czy bębnami od pralki jako grill. To tam jadałam najlepsze placki z warzywami, pierwszą herbatkę z perełkami (w Polsce tzw. boubble tea sprowadzone duuuzo później), szaszłyki z rozmaitościami, wafle z bananami lub smażone warzywa z makaronem. Poezja! Później sama zaczęłam dopytywać o lokalne nocne bazary, gdzie nie tylko można kupić poszczególne składniki, ale i naprawdę dziwaczne smakołyki, np. skorpiony, żaby, rozgwiazdy albo po prostu robale.
Zobacz także: NAJDZIWNIEJSZE JEDZENIE
Z pośród tego wszystkiego, co miałam okazję próbować to pierogi stały się moim faworytem. To jak Chińczyk może je podawać i co do niego ciekawego włożyć nie przyjdzie Europejczykowi do głowy. Mogą mieć kształt rybki, żaby, łabędzia, kwiatka. Doskonale potrafią go ubrać w mniejsze warzywa, jak groszek czy kukurydza, aby zadbać o detale jak oczka czy z sezamu łuski ryby. A co w środku? Oprócz standardowych warzyw i mięsa: jajko ze szczypiorkiem, masa ze słodkiego ziemniaka, krewetki, pasta z dyni, a nawet masa orzechowa!
W każdym razie ze smakami chińskimi już jestem zakumplowana na dobre do tego stopnia, że przynajmniej raz w roku chce tam jechać na małe obżarstwo!
ZOBACZ INNE TEKSTY DOTYCZĄCE CHIN
2) KENIA – WSPOMNIENIA Z DZIECIŃSTWA
Odkąd pamiętam, mój tata zawsze sadzał mnie przed telewizorem w weekendowe poranki. Przygotowywane były zapiekanki na kajzerce z jednym cięciem. Był to nasz rytuał ! A cóż to my przed tym telewizorem oglądaliśmy? PROGRAMY PRZYRODNICZE. Te przed bajkami Disney w szczególności były dedykowane dzieciom: lwy, tygryski, zeberki czy słoniki na sawannie.
Razem z tatą kolekcjonowaliśmy również tygodnik „Świat dzikich zwierząt” (do dzisiaj trzymam wszystkie numery posegregowane jak największy skarb!). Czytałam każdy numer z ogromnym zaangażowanie a potem opowiadałam o ciekawostkach tacie.
Pamiętam również swoją jedną z pierwszych wycieczek do Afryki Równikowej. To właśnie SAFARI w KENII w porze deszczowej, kiedy największe skupiska gnu gromadzą się w Masai Mara sprawiło, że wspomnienia z dzieciństwa powróciły, a marzenia o zobaczeniu Simby, Timona i Pumby urzeczywistniły.
Muszę przyznać, że do dnia dzisiejszego, gdy otwieram dach autobusu w środku parku narodowego, włącza mi się w środku „child mode”. Jak dziecko opowiadam o zwierzakach swoim podopiecznym, czasami nawet demonstrując dziwaczne lub specyficzne dla danego gatunku dźwięki albo ruchy (tak, robię to, czasem to durne ale robię). Nie przejmuję się śmiechem obserwujących, bo o dziwo, część chętnie się przyłącza do wygibasów.
SPRAWDŹ INNE TEKSTY NA TEMAT KENII
3) MADAGASKAR – TAM, GDZIE ODPOCZYWAM
Wskazanie, gdzie najlepiej mi się odpoczywa to dla mnie oczywistość: Madagaskar i okolice Kanału Pangalan (a konkretniej Palmarium nad jeziorem Ampita Be lub inne teksty z Madagaskaru TUTAJ)
To co Kocham w tym miejscu: brak zasięgu, brak Internetu, DOSKONAŁE jedzenie i świeże owoce, ograniczony dostęp do prądu i ciepłej wody (wystarczy zimna, skoro jest ciepło), przyjemne, spokojne ciepłe jezioro Ampita Be, bungalow w lesie z widokiem na jezioro, lemury na werandzie, szum fal oceanu, rozgwieżdżone i jasne niebo nocą, tak jasne, że każdą po kolei iskierkę na sklepieniu możesz policzyć.
SPRAWDZ INNE TEKSTY DOTYCZĄCE MADAGASKARU
4) TYBET – MIEJSCE NAJBARDZIEJ UDUCHOWIONE
Pierwszy raz w Tybecie byłam całkiem nie dawno. Jednak od swoich turystów słyszałam bardzo wiele opowieści wskazujących, że jest to miejsce niezwykłe. Dach Świata, bo tak się też go nazywa, przez sam fakt bycia odizolowanym wysokimi górami sprawił, że natura jest nieskażona a zdobycze cywilizacji dopiero teraz tam docierają. I to nie dlatego, że sami Tybetańczycy tego chcą, tylko coraz liczniej przybywają i osiedlają się tam mieszkańcy Chin. Bo gdy patrzysz na Tybetańczyka wędrującego dookoła Pałacu Potala czy Świątyni Joghang to od razu widzisz, że im szczęście daje niezakłócona modlitwa z koralikami i młynkiem w ręku.
Wystarczy usiąść pod jednym z pielgrzymkowych miejsc, by wszystko zobaczyć na własne oczy: skupione twarze, usta szepczące słowa mantry Om mani padme hum (czyli Oddaj cześć klejnotowi w lotosie lub Bądź pozdrowiony, klejnocie w kwiecie lotosu). A wszyscy wędrujący dookoła świętego miejsca zgodnie z ruchem wskazówek zegara ubrani kolorowo i różnorodnie – wtedy zaczynasz rozumieć, że reprezentują różne mniejszości zamieszkujące Tybet, że dotarli tu piechotą cierpiąc niewygodę często tygodniami i skromne posiłki po to, by podczas jeszcze pierwszego swojego wcielenia osiągnąć nirwanę.
PRZECZTAJ TAKŻE INNE TEKSTY O TYBECIE
5) CHILE – BAJECZNE KRAJOBRAZY
Turyści to naprawdę ogromna skarbnica wiedzy i doświadczeń. Trudno w trakcie wielogodzinnych przejazdów nie rozmawiać o tym, co się zobaczyło. Wielokrotnie widziałam zachwyt i wielkie uniesienie podczas opowieści o Patagonii (CHILE) . Ja, co prawda, widziałam tylko skrawek przyrody Ziemi Ognistej, ale właśnie ten skrawek ujął moje serce.
Miałam ogromne szczęście dotrzeć tam w najlepszym do zwiedzania czasie. Bezchmurne niebo ze słońcem, które jeszcze bardziej podkreślało walory kolorystyczne przyrody dało niesamowity teatr wrażeń. Torres del Paine w barwach i odcieniach, że tylko natura wpadłaby na pomysł takiej kompozycji.
Ponadto spotkanie z uroczymi pingwinami to też radocha! Smrodliwe niesamowicie (!), ale maleństwa krzątające się między stopami rodziców, które karmią je bezpośrednio do dzioba rekompensuje kurnikowy zapaszek.
SPRAWDZ INNE TEKSTY DOTYCZĄCE CHILE
6) JAZDA BEZ TRZYMANKI
To dość specyficzna kategoria, ponieważ skategoryzowane są tu miejsca które po prostu TRZEBA odwiedzić ze względu na ich charakter i fakt, że bardzo szybko się zmieniają.
KOREA PÓŁNOCNA – REŻYSERIA
Korea Północna. Kraj, wokół którego snute są różne opowieści. Wiele dalekich od prawdy, cześć jak najbardziej aktualnych. Jedno jest natomiast pewne. Współpracując z reżyserem koreańskim (przewodnikiem) i grając jego scenariusz, będziesz uczestniczyć bezpośrednio w najniezwyklejszym filmie, jaki kiedykolwiek możesz sobie wyobrazić. Pamiętaj, że jesteś aktorem i ta rola pozwoli Ci odkryć koreańską filozofię, kulturę, ich spojrzenie na świat.
Krytykiem i oceniającym tę sztukę jesteś dopiero w domu.
SPRAWDZ INNE TEKSTY O KOREI PÓŁNOCNEJ
ETIOPIA – KULTURA
Żyjemy w świecie szklano-betonowych wieżowców i wszechobecnej rozwiniętej techniki w postaci telefonów, tabletów, komputerów i oczywiście aut. Są jednak takie miejsca, gdzie wspomniane dobrodziejstwa cywilizacji nie tyle co są nieznane, ale nie determinują obecności w społeczeństwie. BAA! Nawet materiałowe ubrania wcale nie są czymś powszednim.
Wystarczy pojechać do Etiopii, jej południowych mieszkańców, którzy w piórkach, muszelkach, malowidłach na ciele, tykwie na głowie i spódnicy ze skóry kozy zdobionej plastikowymi koralikami od setek lat są lokalnym krzykiem mody. Zobaczyć ich w naturalnym środowisku, cieszących się swoim towarzystwem i kultywowaniem prastarych tradycji, albo jeszcze możliwość uczestniczenia w ich rytuałach to niesamowite przeżycie!
Trzeba się jednak śpieszyć, bo niepohamowany rozwój cywilizacji, poszukiwanie rynków zbytu, a oni są doskonałym gruntem, sprawi, że lada chwila będzie się oglądać jako przebierańców w spreparowanych skansenach.
Do Etiopii latam od 2010 roku. Na swoich oczach widzę zmieniającą się ich rzeczywistość. Rządowe programy mające za zadanie chociażby rozwinąć infrastrukturę drogową doprowadziły, że ja już teraz widzę ogromne zmiany zmierzające do asymilacji z tekstylnym i cyfrowym światem.
ZOBACZ INNE TEKSTY O ETIOPII
PS. To są moje typy miejsc, bazując na tym gdzie byłam i co widziałam a nie przeczytałam. Jeśli masz swoje miejsce, gdzie spędzić niezapomniany urlop, podziel się opinią w komentarzach poniżej do końca sierpnia 2016. Najciekawszy wpis otrzyma niespodzianki z Tanzanii!
Zapisz się do NEWSLETTERA. Jesteś tutaj nieprzypadkowo! Myślę, że możesz znaleźć tutaj jeszcze więcej ciekawych treści. Dla subskrybentów przewidziałam unikatowe materiały 🙂
Twoje zaproszenie do typowania miejsc wartych poświęcenia cennego czasu i ciężko
zarobionych pieniędzy potraktuję dosłownie. Nie będę więc wskazywał miejsc, w których urzekły mnie krajobrazy, stanowiska archeologiczne, czy też egzotyczna
przyroda, natomiast skupię się na miejscu, które moim zdaniem jest właśnie
MIEJSCEM, KTÓRE KONIECZNIE TRZEBA ODWIEDZIĆ. W moim odczuciu miejscem takim jest Japonia. Mało tego, uważam że jest to miejsce, które każdy powinien choć raz w życiu odwiedzić. Po pierwsze przemawiają za tym względy czysto praktyczne, które ograniczają wiele osób planujących jakiś dalszy wyjazd, a
mianowicie czas i pieniądze. Największe atrakcje Japonii można zobaczyć w dwa
tygodnie, zamykając się w kosztach rzędu 5-6 tysięcy złotych. Za 2 tysiące złotych
można tam polecieć z Warszawy bez „żadnej łaski” (za 1500 peelenów znaleźć
promocję też nie sztuka), tygodniowy bilet kolejowy kosztuje tysiaka, przespać
się można za kilkadziesiąt złotych, a najeść za 20-30 zeta. Wiele osób może
więc sobie na taki dwutygodniowy wyjazd pozwolić i jest to pierwszy powód, dla
którego jako MIEJSCE, KTÓRE KONIECZNIE TRZEBA ODWIEDZIĆ wskazuję Japonię, a nie np. Wyspę Wielkanocną (która owszem, jest fantastyczna, ale niewiele osób tam będzie w stanie dotrzeć). W Japonii można doświadczyć przepięknych krajobrazów, choć gdzie indziej z pewnością są lepsze. W Japonii można podziwiać
wspaniałą, a przede wszystkim dla nas egzotyczną architekturę, chociaż jest ona
strasznie powtarzalna – generalnie po zwiedzeniu Nary i Kyoto wszystko jest
kopią czegoś, co się już widziało. Można więc zapytać – skoro przyroda całkiem
przeciętna, a zabytki niczym nie zaskakują już po kilku dniach, to niby czemu
wskazałem Japonię, jako miejsce, które koniecznie trzeba odwiedzić? Bo do
Japonii jedzie się głównie po to, by popatrzeć na Japończyków. W żadnym miejscu na świecie nie czułem się tak kulturowo wyobcowany jak właśnie w Japonii. I nie było to wcale frustrujące – to było piękne, niczym podróż na inną planetę. Japończycy to
hotelowa obsługa w nienagannie wyprasowanych koszulach, kłaniająca się w pas z
uśmiechem na ustach niezależnie od tego, o której i w jakim stanie wracasz do
hotelu. To kobiety z długimi, zgrabnymi nogami, wyłaniającymi się niemal w
pełnej okazałości spod kusych spódniczek – chodzące masowo w szpilkach, choć żadna z nich nie potrafi w nich się poruszać (co w ogóle im nie przeszkadza). To
kobieta spacerująca w pończochach, z podwiązkami na wierzchu, czekająca wcale
nie na „klienta”, lecz na rodzinę robiącą zakupy w supermarkecie w Tokio. To
prostytutki z Kioto, które okazały się być jedynymi kobietami ubranymi w
jeansy, a nie w mini spódniczkę (swoją drogą zaczepiały wyłącznie Japończyków,
nas zupełnie ignorując. Biały w Azji, którego nie próbują złowić prostytutki –
rzecz to doprawdy nie do wiary! ) To starszy pan, który uparł się nam wskazać
drogę na zawody sumo, potem gonił nas na rowerze upewniając się, czy aby na
pewno dobrze skręciliśmy „w pierwszą w prawo”, by na koniec strapić się lekkim
opadem deszczu i oddać nam własną parasolkę (żałując przy tym, że ma tylko
jedną). To kasjerzy w hali sportowej, którzy przez 10 minut przepraszają nas z
niskimi ukłonami za to, że nie mogą sprzedać nam biletów na zawody (pomimo że
bilety są), bo przyszliśmy o 17:06, a oni sprzedają tylko do 17. Takie są
reguły, a reguł łamać nie wolno. To gość nie znający żadnego słowa w języku
innym niż japoński, co nie przeszkadza mu prowadzić nas przez 15 minut w
podziemiach dworca w Osace, pomimo że nie rozumie nawet dokąd zmierzamy. Japończycy to ludzie, którzy uśmiechną się do Ciebie, gdy niechcący w tłumie stłuczesz im szklany wazon, natomiast nie wybaczą Ci wejścia w butach do domu. To ludzie, którzy tak dalece przestrzegają swojej prywatności, że w metrze facet
bezstresowo ogląda gazetkę z „nagimi paniami” bo wie, że siedząca obok
dziewczyna nie popełni takiego wykroczenia przeciwko dobrym obyczajom, by
zerknąć chociażby czym zajęty jest współpasażer. To dziewczynka z Kioto,
drepcząca wolnym krokiem zgięta wpół i trzymająca się za brzuch, do której nikt
nie podejdzie spytać się o co chodzi. To znaczy podeszliśmy my, bo wszyscy
Japończycy gromadzili się w grupach i obserwowali ukradkiem całą sytuację z
dystansu. Dziewczynka zapytana o to, czy wszystko w porządku, zareagowała
typowo po japońsku – w ciągu ułamka sekundy przekształciła grymas bólu w
katalogowy uśmiech nr 3 i wykrztusiła, że jest ok. A my staliśmy zszokowani nie
wiedząc, co dalej robić (nie wiem jak wygląda system ubezpieczeń społecznych w
Japonii, więc bałem się, że chcąc pomóc – mogę zaszkodzić). Finalnie
przyjechała po nią po chwili mama, ale patrząc z boku na całą sytuację można było odnieść wrażenie, że gdyby trafiła do szpitala lekarz mógłby pomyśleć: „widzę, że
zapalenie wyrostka, ale skoro sama nie proponuje, by wyciąć, to mi nie wypada
się wtrącać”… Tokio to miasto, w którym ubierasz się w strój z balu karnawałowego i giniesz w tłumie. Japonia to kraj, gdzie prawo zabrania rodzić się i umierać na świętej wyspie Miyajima, natomiast bez problemu można zakupić tam piwo z automatu, zaś Japończycy widząc tekturową podobiznę Buddy z otworem na głowę, wkładają tam łeb psa i ciesząc się jak dzieci fotografują go. To naród jednocześnie sztywny i wyluzowany, przestrzegający wyznaczonych zasad w granicach przekraczających możliwości europejskiego pojmowania świata, a jednocześnie dziecinny w sferach życia nie obłożonych sztywną etykietą. Japonia to kraj, gdzie wizyta w toalecie potrafi być przygodą i gdzie na każdym kroku doznaje się kulturowego szoku. Z Japonii wróciłem w pewnym sensie “lepszy” ja. Przez pewien czas kłaniałem się wszystkim z uśmiechem na ustach i do dziś pamiętam, że ekspedientka w GS “Samopomoc chłopska” widząc takie hece patrzyła na mnie podejrzanie spode łba, dłubiąc sobie w
zębie. Po powrocie do kraju trudno było mi się przestawić na obserwowanie
całkiem sporej części naszego społeczeństwa wsiadającej o godzinie 6.30 rano do
pociągu i już o tej porze kipiącej złością, pomimo że dzień dopiero się
rozpoczął. Widząc ludzi nadstawiających uszu, by usłyszeć o czym przez telefon
rozmawia facet w drugiej części wagonu lub też czytających przez ramię książkę (lub co gorsza – sms-a) razem ze współpasażerem, pomyślałem sobie kiedyś, że każdy rodak powinien choć raz w życiu obowiązkowo odwiedzić Kraj Kwitnącej Wiśni. Chociażby z tego powodu, by wyleczyć nasze społeczeństwo ze strachu przed innością poprzez pokazanie im alternatywy tak abstrakcyjnej, że aż fascynującej. Dlatego na pytanie o miejsce, które koniecznie trzeba zobaczyć, wskazuję Japonię. Nocleg w kapsule, czy zabawa panelem sterowania przy desce klozetowej dostarczy niezapomnianych wrażeń zarówno miłośnikom stanowisk archeologicznych, jak też pasjonatom dzikiej przyrody, amatorom górskich wędrówek i zwolennikom leżenia na plaży. Wobec tego kraju każdy z nich będzie bowiem w równej mierze zszokowany. Chyba nie dałbym rady spędzić tam reszty życia, ale chciałbym tam kiedyś wrócić na dłużej. I mógłbym tam nawet sprzedawać zapiekanki na dworcu kolejowym, by przez okienko całymi dniami obserwować tą niesamowicie intrygującą społeczność 😉
Na facebooku były obawy, że nie wytrwam do końca… ale czytałam z zapartym tchem wyobrażając sobie te wszystkie scenki, które zostały opisane. Często tak się zdarza, że lądując w innym kraju jest się ufoludkiem. W tym przypadku kontrast i różnorodność jest nie tylko fascynująca ale i pouczająca. Taka lekcję przechodzi się też w Afryce, gdzie często bufoniasty Europejczyk stawia siebie ponad wszystko, a mimo wszystko zalewany jest serdecznością i uśmiechem. Potem powrót do Polski, gdzie “jakoś leci” i “stara bieda” unaocznia, jakim niestety smutnym narodem jesteśmy.
Także doskonałe zaproszenie do J A P O N I I !!!!!!
Rafale! Serdecznie Ci Gratuluję wygranej konkursu!
Czekam z niecierpliwością, aż będę mogła Ci wysłać upominki z Tanzanii. Pozostawi mi tylko w wiadomości prywatnej na Facebooku swój adres, gdzie paczka ma być dostarczona.
Jeszcze raz gratuluję!
Zaczne od tego,że nie byłam w tak wspaniałych miejscach jak Pani dlatego tez nie jestem w stanie opisywać tak odległych i tajemniczych dla mnie miejsc.Powiem może dość banalnie,ze dla mnie miejscem które trzeba odwiedzić są rodzinne strony mojego męża – Horyniec Zdrój.. Miejsce które znajduje się z województwie podkarpackim,zaledwie 5 kilometrów od granicy w Ukraina. Malownicze miasteczko,które z pozoru może wydawać się wręcz przeslodzone 🙂 wszędzie otacza nas natura..niekończące się pola,łąki i strumyki.. A to co najpiekniejsze to widok z okna z samego rana.. Biegające sarenki,bociany i zajace.. Czy można być jeszcze bliżej natury? Właśnie taką Polskę kocham. Kiedy można zjeść przepyszne pierogi z jagodami ( które oczywiście wczesniej trzeba było zebrać ;)) wyruszyć na rowerowa wycieczkę wzdłuż niekończacej się przyrody.. 😉
Polska też jest cudna! Moum tegorocznym odkryciem sa Kaszuby! Z otwartą buzią i przyklejonym nosem do szyby zachwycałam sie lasami oraz skrytymi ich cienu jeziorami.
Ps. Ślinka mi pociekła na myśl o pierogach z jagodami…. rozmarzyłam się…
Droda Oliwio!
Gratuluję nagrody niespodzianki!
Proszę w wiadomości prywatnej Facebooku podaj mi adres, na który moge Ci wyslać paczkę
1. Najlepsze jedzenie jak dla mnie to cudowna wyspa Grecka Zakynthos
Potrawka z królika w sosie pomidorowym mniam
2.Bułgaria z mojej świętej pamięci Mamą
Pałaczinki czyli naleśniki z powidłami powitanie przez biedne niedźwiedzie których do dziś mi jest żal…wspominam też koniki morskie i mini rybki smażone z oczkami z ogonkiem tak właśnie mówiłam do Mamy 🙂 można jeść je takie..
I toną meduz wyłowiona z morza czarnego do wiaderka .
3.Majorka moje miejsce na ziemi…tam wypoczywam już kolejny rok z rzędu..na wakacje 2017 planuje zabrać 3 l synka.
4.Cypr i słynna msza w kościele gdzie z mamą siostrą utknęłysmy na ponad 3 h mega miło wspominam
5.islandia…Księżyc na ziemi duża część rodziny tam mieszka ale ja wolę ciepłe klimaty..
6.
Jazda bez trzymanki to dla mnie Rosja 😉
Tam czuję się świat
Mojej mamie udało się pokazać mi tyle miejsc mając 2 latka leciałam z siostrą bliźniaczką do Bułgarii wlasnie samolotem strupem jak to sie mówi 🙂
Dziś i ja chcę dać synkowi to co dostałam
Nie mam auta kredytu zbieram na podróże bo tylko one dają wspomnienia tak mocne że do dziś zamykając oczy jestem z Mamą w tych miejscach i jest to NIEŚMIERTELNOŚĆ TU na ziemi
Pozdrawiam Ewelina
… bo przecież podróże są jedyną rzeczą, na którą wydajemy pieniądze a stajemy się bogatsi… 🙂
Nie znam się więc się wypowiem 😉 Tak na moje oko to świetny urlop bardziej zależy od nastawienia, towarzystwa i umiejętności doceniania tego co mamy wokół siebie niż konkretnego miejsca. poza tym jest to kwestia niezwykle indywidualna, jedni odpoczywają z drinkiem na plaży inni czuja się wypoczęci dopiero gdy pot zalewa im oczy na kolejnym zdobytym szczycie. No ale chyba oczekuje się tutaj nieco konkretniejszych odpowiedzi, a nie tylko rozważań teoretycznych. Tak więc ja odpoczywam w górach, im dalej od ludzi tym lepiej im bardziej nieskażona natura tym lepiej, im więcej niedźwiedzi tym gorzej. Cudownie czułem się na Islandii, wciąż jeszcze nie za bardzo zdeptanej przez turystów, a tak niezwykle odmiennej od Europy, skalistej surowej i jednocześnie pięknej. Dobra, kończę bo mnie natchnienie ponosi 😉
Prawie nigdzie nie byłam. A wydawało mi się, że 60 odwiedzonych krajów to dużo 😛 Na mojej liście znalazłaby się Indonezja (natura!), Filipiny (plaże i ludzie!), Kuba (mimo, że za nią nie przepadam to trzeba tam jechać jak najszybciej, bo się zmienia w straszliwym tempie), Kanada (jeziora i góry to doskonałe połączenie), Włochy (za kawę i jedzenie :D), Meksyk (za muzykę, radość, cenotes i całokształt), USA (parki narodowe re-we-la-cja!). I pewnie sporo innych krajów. A i tak najpiękniejsze na świecie są Mazury i Bieszczady. Koniec kropka 😛