fbpx Skip to main content

Stone Town – stara dzielnica miasta Zanzibar. To doskonały przykład miasta portowego o charakterystycznej dla wschodnioafrykańskiego kręgu architekturze Suahili. Nie bez powodu zostało wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Nazwa pochodzi od budulca z jakiego powstała, to znaczy kamienia oraz powykrawanych z ziemi kawałków wapiennego koralowca. Niezwykłość miejsca polega na labiryncie uliczek tak wąskich, że nie przejedzie żadne auto, wzdłuż których ciasno stoją kilkupiętrowe budynki mieszkalne z kramami różnej maści prowadzonymi przez ludność o nieoczywistej mieszance krwi. No cóż, smutnym rozdziałem i wyspy i Stone Town jest niewolnictwo, którego reperkusje są widoczne do dnia dzisiejszego.

stone-town-street

stone-town

Przewodnik

W Stone Town ostatni raz byłam 4 lata temu, w hotelu Tembo zlokalizowanym przy nabrzeżu, przy głównej ulicy. Tym razem nocleg spędzałam w samym środku staromiejskiego galimatiasu w Tausi Palace Hotel. Przygotowując przechadzkę dla grupy i studiując mapy od kilku dni stwierdziłam, że tym razem samodzielnie spróbuję pokazać najciekawsze punkty miasta. Wystarczyło jednak przeciągnąć walizkę do hotelu w labiryncie uliczek, abym szybko zmieniła zdanie. W hotelu był punkt turystyczny, z którego nie planowałam korzystać – bardzo droga usługa, a że ja potrzebowałam jedynie kogoś, kto poprowadzi do wskazanych przeze mnie miejsc bez wykładu, gdyż samodzielnie się przygotowałam. Na kręcenie się i szukanie kogoś z ulicy też nie miałam z bardzo czasu. O wsparcie poprosiłam ostatecznie recepcjonistkę, która poleciła swojego znajomego. Zgarnął wytargowane 50$ (jak się później okazało i tak bardzo dużo!) i w miasto!

Popołudniowy spacer po Stone Town!

Do hotelu trafiliśmy ok południa. Na poznanie miasta przewodnik zaplanował dwie godziny, chociaż ja wiedziałam, że zejdzie się co najmniej dwa razy tyle. Była pora obiadowa, dlatego w pierwszej kolejności udaliśmy się do The Africa House Hotel na upragnione owoce morza, z których słynie restauracja usytuowana na obszernym balkonie z widokiem na morze i wątpliwej urody ogród. Sam budynek jest ciekawą pamiątka historyczną. Obiekt został wybudowany ponad 150 lat temu przez kupca z Omanu, który dorobił się ogromnego majątku na sprzedaży niewolników. Aktualnie jest to bardzo dobry hotel, który oprócz jedzenia zaprasza na wieczorne koncerty muzyki taarab (lokalnej muzyki z wykorzystaniem instrumentów strunowych oraz bębnów).

stone-town-door

Niewolnictwo na Zanzibarze – Katedra Anglikańska

Zwiedzając Stone Town nie da się ominąć katedry anglikańskiej, która jeszcze nie tak dawno była centrum handlu żywym towarem na wyspie i miejscem wielu ludzkich cierpień.

Zwiedzanie obiektu jest płatne (5$) z wliczonym przewodnikiem, który liczy na napiwek. Wycieczka obejmuje katedrę, monument upamiętniający trudy niewolników oraz lochy.

Spacer z przewodnikiem daje szanse głębszego poznania miejsca i ludzkiej tragedii. Kiedy formalnie zaprzestano tego procederu, do którego przyczynił się między innymi niezwykły podróżnik i misjonarz Dawid Livingstone oraz biskup Edward Steere, w dokładnie tym samym miejscu, gdzie znajdował się targ, wybudowano ów katedrę. Jednak do dnia dzisiejszego można zobaczyć pamiątki i symbole nawiązujące do smutnej przeszłości. Tuz przy ołtarzu znajduje się w podłodze okrągły biały kamień. Kiedyś tam stało drzewo, do którego przywiązywano niewolników i biczowano. W ten sposób sprawdzano ich wytrzymałość: im mniej płakali i im mniej się wili się z bólu tym wyższą cenę za nich płacono. Kamień jest natomiast wmontowany w płytę o kolorze przypominającym ziemię zabrudzoną ludzką krwią. Tuż za ołtarzem jest grób biskupa Edwarda, inicjatora budowy katedry. Podobno również tutaj pozostało serce Livingstona, a ciało wróciło do jego ojczystego kraju. Jego obecność w kościele ma symbolizować drewniany krzyż wykonany z drewna drzewa pod którym umarł. Wisi on po lewej stronie przed schodami prowadzącymi na ołtarz.

stone-town-cathedra

Dalej przewodnik prowadzi do niecodziennego, wkopanego monumentu. Przedstawia on czterech afrykańskich niewolników, połączonych ze sobą oryginalnymi łańcuchami i obręczami zamontowanymi na ich szyjach. W takich kajdanach maszerowali setki kilometrów niosąc ze sobą towary, które później miały zostać sprzedane: kość słoniową czy drewno egzotyczne. Chyba nie trzeba mówić, że wiele z pojmanych osób nie dotarło do portu docelowego z powodu chorób czy po prostu zostawały zabijane lub w najlepszym przypadku pozostawiane, gdy spowalniały marsz. Jeśli matkom w niesieniu ciężarów przeszkadzały dzieci na plecach, maluchy roztrzaskiwano o drzewa. Piątą postacią monumentu jest strażnik pochodzenia zanzibarskiego. Tutaj może dodam, że największe dochody z handlu otrzymywali arabscy kupcy pochodzący z Omanu, dla których wyspa przez dziesiątki lat była stolicą ich kraju. Ci natomiast zatrudniali ludność tubylczą do wszystkich prac, związanych z „obsługą” niewolników i całego procederu handlu ludźmi.

monument-slave

Ostatnim pamiątkowym miejscem są lochy. W małych zabetonowanych piwnicach, z lufcikami zamiast okien, bez jedzenia, picia i toalety przetrzymywano ludzi w przeddzień sprzedaży. Rano ludzi pobieżnie myto, ubierano, a podobno kobiety nawet malowano aby zainteresować kupców. Przygotowanych ustawiano na placu w rzędzie i zgodnie z „procedurą”, gdy ktoś chciał dokonać zakupu, sprawdzano jego wytrzymałość przy wspomnianym wcześniej drzewie. Pierwotnie istniało 15 takich pomieszczeń, do dnia dzisiejszego zachowano dwa. Reszta została zakopana na potrzeby wybudowania fundamentów niegdysiejszego szpitala misyjnego, teraz guest house i muzeum przedstawiające fotograficznie i bardzo interesującymi opisami całą historię niewolnictwa na Zanzibarze i Afryce.stone-town-slavery-museum stone-town-slavery-museum-1

Darajani Market

Po dużej dawce drastycznych obrazów i ciężkiej wiedzy poszliśmy na pobliski targ rybny Darajani Market. Osobiście uwielbiam takie lokalne, kolorowe przybytki, gdzie podglądam miejscowe zachowanie a przede wszystkim codzienność. Moich towarzyszy podróży ewidentnie zniechęcił tłum i zapach ryb, także swoje oko spoglądające na grajdołek nacieszyłam jedynie z zewnątrz.

stone-town-market stone-town-fish-market

Mizingani

Wiele atrakcji pamiętające czas sułtanatu Omanu znajduje się wzdłuż trasy Mizingani. O ogromnej potędze Arabów na wyspie do dnia dzisiejszego przypomina

Arab Fort

To eden z najstarszych budynków na wyspie. Arabowie wybrali ów miejsce na swój fort z bardzo prostego powodu: za czasów portugalskiego panowania na wyspie niegdyś stał w tym samym miejscu. Chcąc ustabilizować swoja pozycję na wyspie i zniechęcić Europejczyków do powrotu, zdecydowano wybudować fortecę stojącą do dnia dzisiejszego. Ale nie tylko o nich chodziło. Obawiano się również silnej konkurencji innych klanów arabskich, zamieszkujących np. Mombasę, chcących przejąć kontrolę na wyspie. Wysokie i mocne mury zakończone strażnicami i blankami w XIX wieku służyły jako więzienie, gdzie również wykonywano karę śmierci. W XX wieku stał się magazynem kolejowym a następnie na krótko Anglicy urządzili sobie klub tenisowy. Od 1964 stoi właściwie nieużyteczny.

Na teren Fortu wchodzi się bezpłatnie. We wnętrzu zachował się amfiteatr. Pod ścianami rozstawione są stragany z kolorowymi pamiątkami a wyjścia „strzegą” panie na plastikowych krzesłach oferujące wakacyjne tatuaże henną.

atone-town-arab-fort

House of Wonders

Innym ciekawym i zupełnie odmiennym budynkiem jest sąsiadujący Dom Cudów (House of Wonders, tutaj nazywany Beit Al Ajaib) będący wizytówka Zanzibaru. Architektonicznie nie przypomina warownej fortecy a pałac o delikatnej budowie. Stworzony na planie prostokąta z balkonami udekorowanymi licznymi filarami i charakterystyczną wierzą zegarową jest największym budynkiem na wyspie.

Skąd pochodzi nazwa Dom Cudów? Nadali są sami mieszkańcy Stone Town dziwując się nieznanym do tej pory zainstalowanym w pałacu nowinkom technicznym jak elektryczność, bieżąca woda czy winda. Niemałe wrażenie robiła dekoracja, wszechobecne marmury, srebro i kamienie szlachetna na ścianach.

Pałac wybudował w latach 80. XIX w. sułtan Barghasha dla siebie i swojego dworu na podstawie brytyjskiego projektu (podczas restauracji obiektu po brytyjskim bombardowaniu nie zachowano autentycznego wzoru). Ów władca zapisał się pozytywnie na kartach historii Zanzibaru. Za jego czasów zakończono handel ludźmi, stworzył publiczny dział prac budowlanych na wyspie, budował wodociągi i elektryfikował miasto. Beit Al Ajiab jest jednym z sześciu pałaców wybudowanych przez tego sułtana na całej wyspie i służył jako reprezentacyjny i oficjalny pałac. Podobno sułtan trzymał dzikie zwierzęta tuż przed pałacem, a główne drzwi były tak duże, że mógł przez nie wjechać do środka na słoniu.

Od 1994 roku mieści się tam Muzeum Historii i Kultury Zanzibaru i Wybrzeża Suahili.

Forodhani Gardens

Oglądając Fort Arabski oraz Dom Cudów nie da się ominąć uroczego Forodhani Gardens. Szczególnie polecam wybrać się tam wieczorem aby popatrzeć, a co odważniejsi nawet spróbować ulicznego jedzenia.

Niewiele osób wie, ale na Zanzibarze urodził się i mieszkał do ósmego roku życia Freddie Mercury. Do dnia dzisiejszego kilka miejsc uzurpuje sobie gdzie przebywał wraz z rodziną. Jedno jest jednak najbardziej popularne (może dlatego, że jest świetną komercyjną lokalizacją?) Prawdy już się nie dowiemy.

Restauracje:

Mercury’s Bar – Restauracja serwująca dania z kuchni międzynarodowej – szczególnie polecane
– Szczególnie polecam Africa House Hotel – owoce morza są cudowne (Sea Food Plater) a wieczorem gra muzyka na żywo ( http://www.africahousehotel.co.tz/index.html)
Livingstone – urocza, spokojna restauracja nas oceanem. Przy stoliku ustawionym na plaży i z drinkiem w ręku można oglądać zachód słońca od 18.00 (jeśli chcesz siedzieć przy stoliku przyjdź wcześniej)
Ocean Blue – prosta restauracja z tarasem, serwująca lokalne smakołyki – dla osób, które lubią dania dobrze (ostro) doprawione
Taperia i House of Spices – polecona przez Włocha, właściciela hotelu Waikiki, w którym odpoczywaliśmy na wyspie. Osobiście nie udało mi się tam dotrzeć, ale jego propozycje zawsze były trafione – specjalność to owoce morza (podobno drugi lokal jest na dachu starego budynku, z którego można oglądać Ocean Indyjski).

Tyle atrakcji jak na jedno krótkie popołudnie to i tak dużo. Jeśli macie więcej czasu polecam również odwiedzić:

– Dom Tipu Tipa – największego sprzedawcy niewolników na wyspie
– Katedrę św. Józefa
– Malindi Fish Market


Moje treści okazały się dla Ciebie pomocne, ciekawe? Kliknij i postaw mi wirtualną kawę. Dzięki temu wspierasz moją pracę na Szpilki w plecaku. Dziękuję!




Booking.com

Skorzystaj z moich usług:

Szpilki w plecaku

Author Szpilki w plecaku

More posts by Szpilki w plecaku

Join the discussion 3 komentarze

Leave a Reply