fbpx Skip to main content

Afrykańskie trasy bez wątpienia nie spełniają europejskich standardów. Polski kierowca po wizycie na tym kontynencie prawdopodobnie już nigdy nie powie złego słowa na temat jakości naszych dróg.
W stolicach natomiast, dużych miastach, gdzie często ludzie żyją z handlu bez trudu znaleźć można ulice asfaltowe, niewiele różniącymi się od tych, które znamy. Często nie są nawet zniszczone. Z bardzo prostego powodu… w miastach brakuje samochodów! Mizernie funkcjonująca komunikacja publiczna jest droga i nie stać na nią mieszkańców. Wówczas również w dalsze trasy Afrykańczycy decydują się na pieszą wędrówkę licząc na gościnność napotykanych mieszkańców wiosek.

Niezapomniana jest podróż krawędziami Wielkiego Rowu Afrykańskiego. Poziom adrenaliny we krwi jest wówczas spotęgowany. Drogi są wąskie i bardzo kręte. Odrobina nieuwagi i łatwo wyjechać na pobocze, a tym samym przekoziołkować autem w dół uderzając o napotkane po drodze drzewa.. Zresztą, efekty lekkomyślności i brawurowej jazdy niejednokrotnie widziałam. Tej adrenalinie zawsze towarzyszą zachwycające obrazy. Ogromne połacia pół w różnych odcieniach żółci, pomarańczy oraz zbocza zielonych lasów, gajów bambusowych lub bananowych. Małe wioseczki z drewnianymi lub ziemistymi chatynkami, z dachami z liści palmy albo bananowca. Czasem pojawiały się też rzeki, które przecinały wydawałoby się umarłą okolicę.

W większości Afrykańskie trasy to drogi bite, które utarły się w wyniku podróży jej poprzednich użytkowników. Są to „drobno-pagórkowe” lateryty, gdzie nie gdzie wystają ostre kamienie przebijające samochodowe opony. Afrykańscy kierowcy z uśmiechem zapowiadają nadejście odcinka nazywanego „african massage” (ostatnio usłyszałam „african massacre”). I bardzo słusznie! Nie sposób wówczas zasnąć, czytać książkę czy napić się wody. Wewnątrz auta wszystko skacze. Ma się wrażenie, że ciało zaczyna lewitować w powietrzu. Często prosi się kierowcę o zwolnienie z nadzieją na polepszenie komforty. Ale jest jeszcze gorzej. Wtedy czujemy każdy dołeczek, w który wpada opona. I auto unosi się nad pagórkami a my nad fotelami. A żeby tego było mało, wszystko pokrywa się drobniuteńkim, czerwonym pyłem. Nasze buzie są upudrowane rudą ziemią, która wdziera się wewnątrz auta nie wiadomo skąd. Połączone ze spoconą twarzą od skwaru daje swędzący makijaż pełen czerwonych strużek.

Po kilku godzinach takiej rozrywki kręci się w głowie i czuję się, że wszystkie wnętrzności odwróciły się do góry nogami. Pierwsza myśl, która przychodzi do głowy po wyjściu z auta to zimny napój gazowany i… prysznic!!! Jednak pomimo wielu niedogodności na pewno nie raz zdecyduje się na podobne safari.

Są jeszcze afrykańskie bezdroża. To niewytyczone trasy. Wówczas trzeba bezgranicznie zaufać kierowcy, który nauczony doświadczeniem oraz umiejętnością odczytywania znaków przyrody, dowiezie nas do wyznaczonego miejsca. Europejczyk i z GPSem jest zagubiony. Tu nawet mapa nie pomoże, ponieważ bardzo wiele tras nie jest uwzględniona. Afrykańczyk powie: „Ja wiem, o tak po prostu…”. Wie, za którą górą znajduje się jaka płaska sawanna, gdzie w porze deszczowej pojawia się rwąca rzeka i gdzie ją można ominąć. W jego głowie jest tajemnicza mapa, ciągle uzupełniana, na nowo utrwalana.

Przemierzanie takiej trasy to istna przyjemność! Auto mknie powoli pomiędzy drzewami, mijając dziko żyjące zwierzęta: zebry, antylopy, sterczące jak igły w wymyślnych kształtach termitiery czy resztki po ostatniej lwiej kolacji. Za oknem rozpościera się bezkresny, często pusty horyzont. Tylko żółta trawa lub popękana ziemia, przepleciona łysymi wzniesieniami i suchymi akacjami. Czasem spotyka się bosego człowieka, który posługując się mapa przyrody pewnie już kolejny dzień maszeruje do oddalonej wioski, by odwiedzić przyjaciela.

Zobacz także: JAKIE ZWIERZĘTA ZOBACZYSZ NA SAFARI W KENII I TANZANII?

Kenya Nakuru safari


SPRAWDŹ INNE TEKSTY NA TEMAT KENII




Booking.com

Szpilki w plecaku

Author Szpilki w plecaku

More posts by Szpilki w plecaku

Join the discussion One Comment

Leave a Reply