fbpx Skip to main content

Dziś zapraszam Was bliżej niż do Afryki, a właściwie o rzut beretem (albo turbanem 😛 ) od mojego domu. Na Mazowsze przygnała mnie woda. Co można nad nią robić w tym pięknym regionie Polski? Zaraz się dowiecie.

Od niedawna mam przyjemność uczestniczenia w akcji Mazowieckiej Regionalnej Organizacji Turystycznej „Odpocznij na Mazowszu”. Tak więc odpoczywałam i chcę Was także do tego zachęcić. Ale dlaczego właśnie woda? Otóż wydawałby się, że jak się pragnie wody, to trzeba od razu na Mazury lub nad morze. A tu niespodzianka.

Gondole w Pułtusku

Zacznijmy od Pułtuska, który nie bez przyczyny nazywany jest Wenecją Mazowsza. Jak to w Wenecji, można przepłynąć się tam gondolami i naprawdę warto. Gdzie, jak nie tam pośród szuwarów zobaczycie gniazdo łabędzi z dzieciakami (zaręczam, że te „kaczątka” nie są brzydkie, rozczuliłam się…).

Płynąc kanałami przecinającymi miasto zobaczycie przeurocze widoki – zabytkową starówkę, byczące się kaczki czy wierzby płaczące (i to płaczące wprost do kanałów, może dlatego zawsze są pełne 🙂 ). Wszystko to bajecznie odbija się w tafli wody – romantyzm do kwadratu!

A ja do tego miałam okazję zasiąść za sterem gondoli. Nic dziwnego, że istnieje coś takiego jak patent żeglarski. To naprawdę mega trudne i gdyby nie pomoc kapitana, niechybnie bym się rozbiła (to dopiero by wierzby płakały 🙂 )

Jeśli oprócz gondolowej przejażdżki zechcecie zakosztować bardziej aktywnego wypoczynku, to Narew także Wam go zapewni. Popływacie tu na rowerach wodnych czy w kajakach. Co więcej, wzdłuż rzeki można swobodnie rozbijać namioty, więc jest to wymarzone miejsce na idylliczny weekend.

Jedz huzarsko i magnacko

Relaks na gondoli nie chroni przed głodem, zatem warto spróbować wspaniałej, pułtuskiej kuchni. Na pierwszy ogień poszedł burger po huzarsku w Barze Kasztelanka, znajdujący się przy samej przystani. I nie jest to byle tam burger, jaki dostaniecie w każdej budce. W domowej, chrupiącej bułce znalazłam ser wędzony i dziczyznę z Puszczy Białej. Hit!

Oczywiście bezmięsnie także tam zjecie. U mnie były to pierogi ze szpinakiem. A jak najbardziej wegetariańskie jest oczywiście piwo, warzone w Pułtusku przynajmniej od 1332 roku. Mój dzień zrobiło miodowe :).
Skoro jednak Narew, to oczywiście ryby. I tu na stół wjeżdża danie prawdziwie królewskie (a raczej magnackie), które miałam okazję zjeść w przestrzeni restauracyjnej pobliskiego Domu Polonii. Jest to sandacz w sosie kardynalskim, czyli z szyjkami rakowymi i masłem rakowym.

To właśnie te dodatki decydowały o przynależności dania do kuchni magnackiej, bo sandacz spożywany był przez różne warstwy społeczne. Z grzybami oznaczałby kuchnię ziemiańską, zaś w najprostszej wersji jadali go chłopi. Nie mogli skosztować też niestety wspaniałych deserów, którymi zostałam poczęstowana – ciast czy pieczonego jabłka.

Obudź się Warszawo!

Aby podratować swoje BMI po dniu ograniczonego ruchu i kilku daniach, postanowiłam kolejny spędzić bardziej aktywnie. Trafiłam do idealnego miejsca – WakeWawa, gdzie można popływać na specjalnym torze, pograć w siatkówkę czy, last but not least, sprawdzić się na wakeboardzie.

Nigdy nie było trudno zaciągnąć mnie do wody, ale bycie ciągniętą po wodzie za podwieszoną nad nią liną to już nowość. Wrażenie, gdy leżąc w wodzie z nogami na desce, jest się nagle podrywanym do szaleńczej jazdy – bezcenne i musicie tego spróbować! Wywrotki oczywiście nieuniknione (ale to część zabawy!).

Cóż, takie rzeczy są nie dla dzieci, ale jeśli z nimi przyjedziecie, WakeWawa im także zapewni rozrywkę. Piasku tu co niemiara a do tego np. skimboarding, czyli ślizganie się na desce po płytkim basenie. Starsze dzieciaki pobawią się także na wodnym placu zabaw z prawdziwą dmuchaną piramidą :).

Na tym olbrzymim terenie z plażami, leżakami i boiskami do siatkówki podjecie także coś z grilla. Odreagowanie adrenaliny również wchodzi w grę, poprzez zaserwowanie sobie drinka czy udział w wieczornej imprezie. Jest życie, nie?

Sprawdź ceny atrakcji na stronie WawaWake

Spływaj Świdrem

Obolała po wakeboardzie, trzeciego dnia postanowiłam się nieco odprężyć (z pewnym ryzykiem kolejnego wysiłku). Wybrałam się na spływ kajakowy po rzece Świder, która dosłownie przeniosła mnie w krajobrazy Amazonki.

Na rzece zewsząd otaczała mnie zwisająca nad głowami roślinność, tworząc miejscami wspaniałe, zielone tunele. Wokół za to latały metaliczne niebieskie i fioletowe ważki ścigające się z motylami. Prawdziwie magiczna podróż <3

Spośród czterech tras kajakowych u Pana Tomasza na www.kayaksswider.pl, wybrałam odcinek turystyczny o długości  12 km i można go pokonać w miedzy 2 a 4 godziny. Ponadto jest to miejsce przyjazne dla dzieci, bo woda sięga tu do połowy łydki. Po drodze znajdziecie mnóstwo miejsc, w których można się zatrzymać na piknik.

A na koniec – ukoronowanie dnia. Pan Tomasz, z którego oferty korzystałam, przy punkcie końcowym zawsze rozpala solidne ognisko wraz z kijkami. Warto zabrać ze sobą kiełbasę i pieczywo. Ale jeśli zapomnisz, to nie koniec świata – na trasie za jednym z mostów znajduje się sklepików, którym znajdziesz wszystko, co potrzebujesz na ognisko. a Kiełba była WYBORNA. Uff, bo już się spsułam tymi wszystkimi „światowymi” krewetkami, langustami i rybami. I tak siedząc i patrząc w ogień, myślałam, jak to wszędzie dobrze, ale na moim Mazowszu najlepiej :).

CO PRZYDA SIĘ NA KAJAKACH?

-krem na komary oraz filtr na słońce
– nakrycie głowy
– napoje
– drobne przekąski na piknik
– kiełbaska i pieczywo na ognisko

Pan Tomasz specjalizuje się także w organizowaniu mniejszych i większych imprez kajakowych 🙂


TEKS POWSTAŁ PRZY WSPÓŁPRACY Z MAZOWIECKĄ REGIONALNĄ ORGANIZACJĄ TURYSTYCZNĄ W RAMACH KAMPANII ODPOCZNIJ NA MAZOWSZU, JEDNAKŻE PROPONOWANE MIEJSCA SĄ MOIM OSOBISTYM WYBOREM 🙂

Szpilki w plecaku

Author Szpilki w plecaku

More posts by Szpilki w plecaku

Leave a Reply