Jestem bardzo szczęśliwa, że mogę Wam zaprezentować swój najnowszy artykuł w Magazynie Modny Śląsk
Sudan. Kraj niezwykłych kontrastów i zaskoczeń, gdzie wszystkie znane stereotypy można schować głęboko między książki. To właściwie państwo nieznane szerszemu gremium a skrywające wiele tajemnic, barw, zapachów i smaków.
Patrząc na mapę hipsometryczną widać tylko pustynię, przeciętą wzdłuż wijącym się Nilem. Mało kto zdaje sobie sprawę, ale to właśnie na tym mało przyjaznym terenie, w Nubii (dawna nazwa Sudanu), żył bardzo waleczny lud Kuszytów, doskonale władający łukami. Na tyle silny, by przejąć władzę i rządzić jako dwudziesta piąta dynastia Czarnych Faraonów w podbitym przez siebie Egipcie.
Ów potężna cywilizacja pozostawiła po sobie pamiątki, jakich Egipt zawsze będzie zazdrościł. Mowa o piramidach, których w Sudanie jest znacznie więcej (choć w Egipcie są dużo wyższe). Najwspanialszym i najbardziej malowniczym stanowiskiem archeologicznym jest Meroe, gdzie gęsto ustawione kamienne budowle wraz z doskonale zachowanymi kaplicami pokazują rachowaną fantastyczną kamieniarkę, a także hieroglify, z których wiele można wyczytać o obyczajach dawnych czasów.
Sąsiedztwo Egipcjan niejednokrotnie napadających i próbujących przejąć kontrolę nad terenami zamieszkiwanymi przez Kuszytów, odcisnęli swoje piętno w kulturze a przede wszystkim wierzeniach tego regionu. Przez wieki czczono egipskich bogów, w tym najważniejszego – Amona. Stawiano mu świątynie i tworzono płaskorzeźby z jego wizerunkami w grobowcach. Co jednak chyba najciekawsze to najważniejsze miejsce kultu Amona znajdowało się nie w Egipcie, ale właśnie w Nubii. Pod Jebel Barkal, górze z formacją skalną w kształcie ureusza (węża), takiego samego jak na koronie władcy, są pozostałości świątyni, w której dokonywano wtórej koronacji faraona.
Od tysięcy lat regularne wylewy Nilu są jedyną gwarancją przetrwania w tym pustynnym kraju. Niesamowitym wrażeniem jest, że gdy jadąc 3-4 kilometry od rzeki, wzdłuż pojawia się zielona przestrzeń pełna pól uprawnych i palm daktylowych. Asfaltowa nawierzchnia jest właściwie granicą między oazą a bezkresem pustyni. Ta sama droga jest również wskazówka dla plemienia Kababish i Rizega, w którą stronę kierować się do Aswan, by po czterdziestodniowej wędrówce w pełnym słońcu sprzedać swoje wielbłądy.
A wielbłądy dla wszystkich plemion w regionie są największym bogactwem: akumulacją kapitału, środkiem transportu, źródłem mleka czy rozrywką. Na wyścigi wielbłądów przyjeżdżają możni nawet z Arabii Saudyjskiej.
Sudan jest wielokulturową krzyżówką. Wyznawcy Allaha mieszają się z animistami, dla których ucieleśnieniem boga jest drewno, zwierzęta czy ogień. Islam mieszając się z lokalnymi praktykami stworzył bardzo ciekawą, magiczną afrykańską odmianę sufizmu.
Rdzenna energia i muzułmańska gościnność sprawiają, że kontakt z Sudańczykami jest niezapomnianym uczuciem. Niegrzecznym jest odmówienie wypicia wspólnie herbaty z miętą, kawy z pudrem imbirowym lub popularnej karkade czyli czerwonego naparu z kwiatów hibiskusa. Nawet przy dyskomfortach, jak brak wody czy prądu nie jest w stanie zdjąć uśmiechu z twarzy przybysza obdarzonego zwyczajną serdecznością.
Tutaj można także przyjechać po przygodę. Pustynia o różnych, niepowtarzalnych panoramach: czarna, żółta, skalna lub z piaskiem tak drobnym jak mąka, ostrymi, kamiennymi górami czy delikatnie łamiącymi się w łuk pomarańczowymi wydmami. A jak pustynia to także obozowiska pod diuną, w podniebnym hotelu pod milionem gwiazd i księżycem tak jasnym, że latarka nie jest potrzebna. I obłędna cisza, pozwalająca usłyszeć pełzającego węża czy dreptającego skorpiona po piachu.
Na każdym kroku zdumienie i dopełnienie wrażeń.Wszechobecna muzyka, tańcem opętani Derwisze, kolorowe bazary, setki piramid, słońce, przed którym schować się nie sposób i wszechobecny piasek to tylko szczypta tego, czym może zachwycić Sudan.