Po całym dniu, prawdziwie pełnym różnorakich wrażeń (wertepy, klasztor Św. Jerzego, Morze Martwe, Rzeka Jordan oraz spacer po Starym Mieście Jerozolimy) podekscytowani wracaliśmy do Tel Avivu. Buzie nam się nie zamykały od komentarzy o krajobrazach, spotkanych ludziach, zapachach i dźwiękach.
Co chwila dzwoniły telefony z SMSami z zapytaniami typu „Jak minął dzień?”. Zmęczony odpowiadaniem Mateusz, dał mi komórkę bym odpisywała na wiadomości.
– O! Ciocia Jola napisała!
– Przeczytaj.
Czytam po cichu
– Przeczytaj na głos.
– Jesteś pewnien?
„Cześć Mateusz. Jesteście bezpieczni? Ze Strefy Gazy wystrzelono w stronę Tel Avivu rakiety. Najbliższy schron znajduje się w hotelu Hilton. Biegnijcie tam!”
– Ale ekstra! – wykrzyknął Mateusz
– A czy to nie było to wielkie BOOM, gdy wyjeżdżaliśmy z Jerozolimy?
…okazało się że było.