Pamiętam to jak, jakby to było wczoraj. Trzecia kasa szkoły podstawowej. Z niedowierzaniem rodzicie przyjęli do wiadomości fakt, że mam wadę wzroku i muszę nosić okulary. Ja w ten sposób stałam się najszczęśliwszą dziewczyną na świecie. W końcu nie bolała mnie głowa, nie marszczyłam czoła by przeczytać pracę domową zapisaną na tablicy. Pierwszego dnia biegałam po mieszkaniu w okularach i czytałam z grzbietu książek ich tytuły stojąc w najdalszym końcu pomieszczenia.
Wada wzroku pogłębia się z wiekiem
Ja dorastałam a wada wzroku razem ze mną. Pod koniec gimnazjum okulary stały się już tak grube (-5), że pod ciężarem szkieł zaczęły zjeżdżać mi z nosa. Ponadto zaczęłam intensywnie trenować tenis ziemny, taniec i pływanie. Z powodu tego ostatniego zdecydowałam się na soczewki kontaktowe. Tym razem już jako bardzo aktywna nastolatka odkryłam nową jakość życia, bez startego makeupu od opadających ciężkich okularów. W końcu latem zaczęłam się cieszyć z modnych i lekkich oprawek ze szkłami przeciwsłonecznymi, które namiętnie zaczęłam kolekcjonować.
Soczewki kontaktowe nie sprawdzają się w trudnych warunkach
W pewnym momencie mojego życia pojawiły się także podróże do egzotycznych krajów, gdzie higiena związana z soczewkami kontaktowymi była utrudniona. Pustynne klimaty, dżungla i wioski prostych ludzi w Afryce nie dawały warunków, aby porządnie umyć ręce przed zdjęciem lub ściągnięciem szkieł. Niestety zaczęły mi się wdawać nieprzyjemne infekcje i podrażnienia oka. Zdecydowałam się wówczas mieszać soczewki z okularami w podróży.
Po powtarzających się infekcjach, kosztownych wizytach u lekarza i specyfikach poprawiających kondycję oka, w mojej głowie pojawiły się pierwsze przemyślenia na temat sensowności korekcji wzroku oraz pytanie, ile kosztują soczewki kontaktowe i laserowa korekcja wzrok.
Laserowa korekcja wzroku
Zasięgałam języczka informacji o metodach i bezpieczeństwie laserowej korekcji wzroku. Zastanawiałam się nad za i przeciw i tym, jak soczewki kontaktowe, coraz cięższe okulary i operacja ułatwią mi życie, przede wszystkim zawodowe. Niezależnie od oczywistych zalet operacji, zdecydowałam się na kontynuowanie systemu mieszanego.
Nie trwało to jednak długo. W Mongolii poważnie uszkodziłam powierzchnię oka soczewkami do tego stopnia, że „nabawiłam się” światłowstrętu. Praktycznie całą swoją pierwszą wizytę w tym kraju spędziłam z głową chowaną w kolach, ślepa w okularach przeciwsłonecznych. Po przeprowadzonych badaniach w Polsce okazało się, że uszkodzenie nabłonka i rogówki jest tak duże, iż pojawiły się blizny a to, co powinno być na oku przeźroczyste od zniszczeń przybrało kolor mleczny. Lekarz przerażony wynikami absolutnie zabronił mi ponownego korzystania z soczewek aż do całkowitego odbudowania powstałych ran. Zasugerował także, aby całkowicie zrezygnować z soczewek.
Dla mnie sprawa stała się wówczas jasna – muszę poddać się operacji. Nie wyobrażałam sobie swojego aktywnego sportowo i podróżniczo życia z denkami od butelek na nosie (wówczas już blisko po -7 dioptrii na każdym oku!).
Wybierając metodę zabiegu (a jest ich kilka) priorytetem dla mnie był jak najszybszy powrót do pełnej sprawności: możliwości dźwigania walizek, lotów samolotem czy nurkowania. Wiem, że to lekarz ostatecznie ją wybiera, ponieważ uzależniona jest od budowy oka. Mi zasugerowano EBK.
I to był strzał w dziesiątkę! Sama operacja była bezbolesna. Jest pewna, krótka rozmowa, której nie zapomnę do końca życia:
– Pani Ewo, czy widzi pani godzinę na zegarze przed panią? – zapytała pielęgniarka sadzając mnie na łóżko operacyjne
– Niestety nie widzę, ale pamiętam, że mieliśmy zaczynać o 9.
Po zakończeniu zabiegu ta sama pielęgniarka sadza mnie na tej samej krawędzi łóżka i pyta:
– A teraz pani widzi godzinę na zegarze przed panią?
– Tak, jest 9.15
I to było najbardziej magiczne piętnaście minut w moim życiu…
Artykuł sponsorowany