Himalaya Base Camp w Pieninach to propozycja dla ludzi chcących doświadczyć rzeczywistości panującej podczas wysokogórskich eskapad połączonej z warsztatami wspinaczkowymi. Organizowana przez Michała Króla impreza jest już drugim tego typu otwartym wydarzeniem. Co działo się w miniony weekend?

Odrobina Nepalu w polskich górach
Bez wątpienia wiszący sprzęt biwakowy jest rozwiązaniem niezbędnym, gdy rusza się zdobywać góry niezwykłych Himalajów. Nie każdy jednak może sobie pozwolić na tak daleką podróż, dlatego klimat Nepalu został przeniesiony na podwórko polskich gór. W miniony weekend okolice Góry Wdżar stały się namiastką Himalajów. Pole namiotowe ozdobione kolorowymi chorągiewkami, zapach kadzideł, wieżyczki z drobnych kamyków oraz wegetariańska obiadokolacja z nietuzinkowymi smakami regionu, skutecznie tworzyła klimat odległego Nepalu.
Wyświetl ten post na Instagramie.
Warsztaty pod okiem praktyków
Himalaya Base Camp to także całodzienne warsztaty pod okiem doświadczonych wspinaczy i instruktorów, którzy pokazywali techniki poruszania się na pionowych ścianach. Wszystko po to, by ocenić możliwości uczestników związane z przygotowaniem do nocnej przygody: noclegu w wiszącym namiocie. Wśród nich były zjazdy i podejścia na linie, a także spacer po wiszącym moście. Wszystko w asekuracji, aby zagwarantować maksimum bezpieczeństwa zarówno dla doświadczonych, jak i debiutantów we wspinaczkowej przygodzie.
Nie mogło także zabraknąć szkolenia medycznego prowadzonego przez ratowników GOPR. Podstawy pierwszej pomocy są zawsze punktem obowiązkowym wartościowych szkoleń.
Wyświetl ten post na Instagramie.
Spotkanie z pasjonatami gór
Każda osoba, która przyjechała na Himalaya Base Camp z całą pewnością jest pasjonatem gór i poznawania świata. Podczas rozmów z uczestnikami można szybko dojść do wniosku, że trafiły tutaj niespokojne dusze szukające adrenaliny, czerpiące przyjemność z wysiłku fizycznego i wrażliwe na piękno przyrody. Przyznaję, że dzięki tej imprezie pojawiły się nowe miejsca na mapie świata, do których zapragnęłam dotrzeć i wpisałam na swoją LISTĘ MARZEŃ.
Jednak największymi autorytetami w tej dziedzinie podczas Himalaya Base Camp byli szkoleniowcy. Prowadzili oni warsztaty cierpliwie przekazując wiedzę o sprzęcie i dzieląc się opowieściami z podróży. A wszystko to było okraszone ogromną dawką poczucia humoru, przed którą nikt (nawet oni sami!) nie potrafili się obronić.
Przyznaję, że podczas wieczornej prelekcji Michała Króla i Marcina Gąsienicy Kotelnickiego kilkakrotnie zbierałam zęby z podłogi, oglądając zdjęcia i słuchając opowieści z wytyczanych przez nich pioniersko najtrudniejszych dróg wspinaczkowych na świecie.
Nocleg w wiszącym namiocie typu portledge
Punktem kulminacyjnym wyjazdu jest nocleg namiocie zawieszonym na siedemnastometrowej ścianie. Tego typu sprzęt jest wykorzystywany w sytuacjach, kiedy wspinając się po pionowej ścianie nie ma alternatywnego, bezpiecznego miejsca na noc.
Około godziny 20 podekscytowanie wszystkich uczestników wyjazdu sięgało zenitu. Spakowani jedynie w najpotrzebniejsze rzeczy (ja w zasadzie jedynie w śpiwór i karimatę) i ubrani w odpowiednie oprzyrządowanie udawaliśmy się pod ścianę. Wykorzystując umiejętności zdobyte w ciągu dnia podchodziliśmy albo zjeżdżaliśmy do swoich namiotów. W centralnym punkcie wewnątrz zawieszonego portalu znajdowało się miejsce, do którego należało być przypiętym przez całą noc. Zapewniało ono bezpieczeństwo, gdyby np. w nocy zaczął padał deszcz lub wiać silny wiatr a namiotem szamotać. Dodatkowo wszystkie zabrane rzeczy (plecaki, buty, telefony, kaski i inny sprzęt) trzeba było wewnątrz odpowiednio przypiąć, by nie wypadły przez szczeliny między podstawą a spadzistym dachem.
Co to była za noc!!
Kiedy w końcu ułożyłam się na swoim miejscu, przez otwartą za głową ścianką ujawniło mi się rozgwieżdżone niebo. Przyznaję jednak, że masa atrakcji w ciągu dnia i adrenalina na tak wysokim poziomie momentalnie mnie uśpiła.
O poranku obudzili nas dyndający na linach instruktorzy, którzy kolejno, bezpiecznie asekurowali każdego uczestnika opuszczającego wiszący namiot.
Pytanie klucz: co jeśli zachce się siusiu? Podczas prawdziwej przygody w terenie ma się kilka opcji: albo trzymać i ćwiczyć pęcherz do rana, albo nasiusiać do butelki albo wystawić interes poza namiot (w przypadku kobiet może być to nie tylko trudne ale i niebezpieczne). Jeśli nie jesteśmy jednak na zbyt dużej wysokości, można założyć buty i zjechać na linie w ustronne miejsce. Ta ostatnia forma była sugerowana przez organizatorów Himalaya Base Camp – wystarczyło najpierw zadzwonić pod wskazany wcześniej numer do instruktora, by zabezpieczył zjazd.
Kolejna edycja Himalaya Base Camp
To nie jest ostatnia edycja wiszących namiotów połączona z warsztatami. Aby mieć szansę uczestniczyć w tej niezwykłej przygodzie należy śledzić stronę www.himalayabasecamp.pl i zarezerwować swoje miejsce. Liczba dostępnych namiotów jest bardzo ograniczona dlatego trzeba się szybko decydować. A KOLEJNA, TYM RAZEM ZIMOWA EDYCJA JUŻ W MARCU!
ZOBACZ INNE BIWAKI, W KTÓRYCH UCZESTNICZYŁAM
Zapisz się do NEWSLETTERA. Jesteś tutaj nieprzypadkowo! Myślę, że możesz znaleźć tutaj jeszcze więcej ciekawych treści. Dla subskrybentów przewidziałam unikatowe materiały 🙂
Kto by pomyślał, że niegdysiejsza kopalnia Andezytu będzie robiła za himalaje 🙂