fbpx Skip to main content

Przyroda, przygoda i outdoorowe aktywności na stałe wpisały się w moją podróżniczą listę. Tym razem rzuciło mnie do Szwecji na imprezę #GOBACKPACKCAMP w Szwecji organizowaną po raz pierwszy przez Jack Wolfskin. To co, wydarzyło się na prywatnej wyspie Bergholmarna leżącej na Archipelagu Sztokholmskim przeszło wyobrażenia każdego uczestnika!

Niezwykła outdoorowa przygoda w Szwecji zaczyna się już w stolicy!

To była gratka dla fanów outdooru! Adrenalina rosła już na samą myśl o wyjeździe. Dlaczego? Na #GOBACKPACK CAMP Jacka Wolfskina na wyspie Bergholmarna w Szwecji można było się dostać jedynie uczestnicząc w dedykowanym konkursie, w którym KAŻDY mógł wziąć udział. Potem napięcie oczekiwania na wyniki konkursu i zastanawianie się, co genialnego będzie odbywało się na miejscu. Ale to nie wszystko. Po otrzymaniu pozytywnej odpowiedzi zaczyna się główkowanie, jak się dostać na jedną z 24.000 maleńkich wysepek Archipelagu Sztokholmskiego! I w ogóle, która to wyspa?

Wraz z Patrycją TRAVELOVER.PL do Sztokholmu zdecydowałyśmy się przyjechać dzień wcześniej, aby zacząć przybliżać sobie skandynawską atmosferę. To była moja pierwsza podróż w tamte strony, dlatego ekscytacja sięgała zenitu. Wiedząc, że Szwedzi mają słabość do łodzi (podobno jest ich więcej niż aut) stwierdziłam, że najfajniejszym noclegiem będzie pływający hotel. Długo się nie zastanawiałam, gdyż cenowo był porównywalny do tych tradycyjnych. Bez trudu znalazłam jeden w popularnej wyszukiwarce booking.com

PLUSY
– w naszym przypadku (Mälardrottningen Yacht Hotel & Restaurant) genialna lokalizacja między dworcem autobusowym prowadzącym do lotniska a dworcem autobusowym prowadzącym do portu na wyspę
– sam fun noclegu na łodzi
– dostęp do rooftop porze z barem i jedzeniem (ta miejscówka stała się punktem spotkania z naszymi czytelniczkami)
– przyjemne śniadania z widokiem na miasto z wody

MINUSY

– dość małe kajuty, a przede wszystkim łazienki
– zdarzyło się nam mieć pokój z łóżkiem piętrowym-brakowało drabinki


O poranku po wczesnym śniadaniu zabrałyśmy plecaki i ruszyłyśmy na dworzec Slussen poszukując autobusu 434. Z informacji znalezionych w sieci wiedziałyśmy, że biletu na nasz odcinek nie kupimy u kierowcy tylko na samym dworcu (można także nabyć i doładować lokalną kartę komunikacyjną, którą „odbija” się w czytniku u kierowcy).

Jest piątek a autobus wypełniony jest po same brzegi. W Szwecji zupełnie naturalnym jest opuszczenie miasta i udanie się z całą rodziną oraz przygotowaną wałówką gdzieś na łono natury. Wysiadają na przystanku autobusowym zlokalizowanym przy dokach  własnych łodzi lub spontanicznie gdziekolwiek by wynająć łódź albo taksówkę wodną. Jakim wielkim zdziwieniem był dla nie fakt, że dozwolone jest zatrzymanie się na dowolnej wyspie uzyskując zgodę jego właściciela, a nawet jeśli go nie ma na miescu także można pozostać na noc we własnym namiocie pod warunkiem, że uszanuje się przyrodę i pozostawi po sobie porządek.

#gobackpack camp - Szpilki w plecaku - Szwecja

Trasa 434 do Sollenkroka prowadzi piękną drogą między wyspami i zatokami do złudzenia przypominające polskie Mazury. Po drodze mijamy większe i mniejsze gęste lasy stanowią naturalną ścianę dźwiękoszczelną, chociaż i tak o hałas samochodów nie ma się co obawiać, gdyż poza stolicą na drogach jest ich jak na lekarstwo. Tutaj jest naprawdę PIĘKNIE!

Zapatrzone w okno, cudne panoramy nie uśpiły naszej czujności. Sugerowany przez organizatorów autobus zmienił trasę o czym szybko zorientowałam się pilnując awaryjnie nawigacji włączonej w telefonie. Przyznaję, że trochę wpadłyśmy z Patrycją w popłoch, ale niewielkie odległości, które miałybyśmy pokonać ewentualnie na piechotę nas nie przerażały. Kierowca o wesołych oczach i siwej brodzie niczym święty Mikołaj zapytany o trasę z rozbrajającym, ciepłym uśmiechem oraz iskierkami w oczach stwierdził, że mogłyśmy go zapytać, gdzie jedzie. Okazuje się, że co drugi autobus dociera do Sollenkroka, ale nic nie szkodzi. Nasz mistrz kierownicy w ramach zakupionego w stolicy biletu odwiezie nas za chwilę na przystanek, gdzie możemy złapać kolejny autobus do pożądanej stacji. Ufff..

Z Patrycją od razu wiedziałyśmy, że naszym kolejnym środkiem transportu będą nogi (do pokonania było jakieś 1200m) albo stop… o ile cokolwiek będzie jechać. Z tyłu głowy miałyśmy tylko wątpliwości, czy wyrobimy się na jeden z dwóch przygotowanych transferów łodzią. Zgadnij, co się wydarzyło?! W moment zatrzymał się przemiły pan, który wybierał się dokładnie w naszą stronę budować dok dla własnej łodzi.  Na nasz transfer przybyłyśmy z dużym wyprzedzeniem.

(ciekawostka: ponad 80% Szwedów komunikuje się w języku angielskim, mówią dzieci i staruszkowie).

#gobackpack camp - Szpilki w plecaku - Szwecja

Ekorozwiązania na #GOBACKPACK CAMP

Społeczeństwo szwedzkie bardzo zwraca uwagę na przyrodę, bliskość z naturą i jej ochronę. Zapewne to był jeden z czynników, który zadecydował o wyborze właśnie tego miejsca. Tym bardziej, że w katalogu ubrań Jacka Wolfskina jest kolekcja  stworzona z przetworzonych plastikowych butelek. Sama posiadam dwa plecaki i kurtkę przeciwdeszczową wyprodukowaną właśnie w owej technologii.

Przypływając na wyspę od samego początku dało się wyczuć wielką starannoś ogranizacji będącą w zgodzie z naturą. Dlatego pierwsze kroki, jakie zrobiliśmy na wyspie to spacer przedstawiający wszelkie udogodnienia dla uczestników w nurcie eko. Począwszy od naturalnej kuchni bazującej na regionalnych produktach i daniach przygotowywanych na ogniu pochodzącym z drewna (jedyna elektryczność w kuchni to światło pozwalające przygotować jedzenie), udostępnione dla uczestników ekokosmetyki, przez filtrowaną z morza wodę pod prysznicem (zresztą woda wypływająca po kąpieli także po zamontowanym przez organizatora systemie filtracji także nadawałaby się do picia!, tutaj podlewała drzewka), po ekowychodki, które wszystko, co się tam zostawiło nadawało się później do nawożenia. A to tylko szczypta ekoinnowacyjności, która dla Skandynawów jest codziennością.

Z Patrycją mocno przedyskutowałyśmy działania z nurtu eko podjęte przez organizatora i byłyśmy pod ogromnym wrażeniem jego świadomości w tej materii. Szybko doszłyśmy do wniosku, że jeszcze naprawdę duuuuużo wody w Wiśle będzie musiało upłynąć, zanim w Polsce, organizatorom outdoorowych eventów będzie się chciało przemyśleć wszystkie wspomniane przeze mnie detale a przede wszystkim wdrożyć je w życie. Mam świadomość, że są to zapewne dodatkowe koszty dla całego przedsięwzięcia, ale planetę mamy jedną a ekolodzy JUŻ biją na alarm. Dla Jacka Wolfskina oraz Szwedów to standard. Mam nadzieję, że i w Polsce to tylko kwestia czasu, bardzo krótkiego czasu.

#gobackpack camp - Szpilki w plecaku - lunch
#gobackpack camp - Szpilki w plecaku - breakfast
#gobackpack camp - Szpilki w plecaku

Pierwsza w życiu joga i medytacja

Ekorozwiązania Jacka Wolfskina w Szwecji podczas #GOBACKPACK CAMP to dla mnie bardzo miłe zaskoczenie, jednak ja przyjechałam tu przede wszystkim dla PRZYGODĘ, która jest nieodłącznym elementem outdoorowych wypadów. I tutaj Jack Wolfskin także stanął na wysokości zadania! Lista aktywności była bardzo długa i aż żal, że ze względu na tak krótki czas, nie udało mi się wszystkiego zrealizować (chociaż wyznaję zasadę – WOLĘ NIEDOSYT NIŻ PRZESYT).

Ten dzień zakończyłam swoją pierwszą w życiu jogą z elementami medytacji. I może nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że odbywała się na pomoście z na tle czerwonego nieba umalowanego zachodzącym słońcem. Delikatny głos prowadzącej, genialnie dopasowana muzyka, szum fal, przyjemne bujanie pomostem i lekki wiatr od morza przemierzający ciało wzdłuż podczas ćwiczeń totalnie mnie rozbroił. Po zabieganych minionych tygodniach po raz pierwszy wyciszyłam się i rozluźniłam. W oczach zaczęły mi się zbierać wodospady łez szczęścia, które ulewały się przy każdym wydechu. PRZENIGDY W ŻYCIU moje ciało nie doznało takie go stanu relaksu dodatkowo spotęgowanego okolicznościami natury. To był moment, w którym obiecałam sobie, iż to nie będzie mój ostatni raz.

Godzina 23. Noc jeszcze nie zapadła, bo latem na tej szerokości geograficznej trwa ona jakieś 2-3 godziny. Resztę energii wyssało ze mnie ognisko na wzniesieniu. Wtedy uświadomiłam sobie, że to na pewnie nie będzie zwykły wyjazd.

#gobackpack camp - Szpilki w plecaku - Szwecja - yoga

Outdoorowe aktywności

Sobotę zaczęłam o 3:40. Powód? Po pierwsze, słońce było już na takiej wysokości jak przynajmniej o 12 i przebijało się przez ciemne ścianki namiotu. Po drugie, zrobiło się szalenie zimno. Kto kiedykolwiek miał okazję nocować na campingu albo na otwartym powietrzu (hamak, plaża lub leżak na tarasie) doświadczył w nocy tego krytycznego momentu. A przy okazji pęcherz przypomniał mi o swojej obecności.

O poranku Patrycji nie udało się mnie wyciągnąć na jogę na deskach na wodzie (zaspanie wzięło górę). Postanowiłam zachować siły na bardziej „żyłujące” zadania. Wspinanie po drzewach jak małpa, kajaki na otwartej wodzie i wspinaczka skałkowa były moim wyborem tylko na ten dzień. Oprócz tego na liście mogłam znaleźć paddle boarding, trasę swim and run (pływanie między wyspami i biegi terenowe po nich) czy trekking na sąsiedniej wyspie.

Wspinaczka po drzewach i po skałkach nie wyglądała jak zwykle. Przygotowanie techniczne poprzedzała swego rodzaju medytacja, mająca na celu zjednoczenie z otaczającą naturą: ziemią, skałami czy pniami drzew. Wzbudzenie zaufania i poczucia pewności z podpierającymi nas elementami przyrody. Stojąc boso na ziemi czułam jej ciepło a balansując z lewej na prawą cyrklowałam swój środek ciężkości, niezbędny do kolejnych ćwiczeń i zadań.

A nie wszystkie zadania okazały się łatwe. Chociaż we wspinaczce przede wszystkim liczą się nogi, ręce mają tylko chwytać skały, a nie siłować się z nimi (gdyby było odwrotnie nawet bym nie probowała tej aktywności, ręce mam tak słabe, że nie zrobię nawet jednej pompki), wspinaczka wymagała dużej dawki sprytu i pewnych umiejętności. Wystające elementy nie były oczywiste a ścieżki nie prowadziły pionowo w górę lecz zygzakowato. Prawdę mówiąc, ja wolę właśnie tak, im trudniej, tym lepiej. Gdyby było zbyt prosto nie miałabym takiej zabawy.

#gobackpack camp - Szpilki w plecaku - Szwecja - Ewa Chojnowska-Lesiak
#gobackpack camp - Szpilki w plecaku - rock climbing
#gobackpack camp - Szpilki w plecaku - Szwecja - monkey climbing
#gobackpack camp - Szpilki w plecaku - kayaking

Dzień zwieńczył koncert na pomoście o zachodzie słońca na czerwonym niebie Sofi Talvik. lepiej nie można było tego wymyślić.

ZAPRASZAM NA INSTAGRAM, GDZIE W WYRÓŻNIONYCH ZOBACZYSZ CAŁĄ RELACJĘ W POSTACI FILMU

Wynajmij wyspę w Szwecji

Okazuje się, że nie tylko wynajmowanie łodzi, ale i wysp w Szwecji cieszy się dużym zainteresowaniem. Postanowiłam poszperać w internecie i… znalazłam naszą wyspę Bergholmarna w ofercie Airbnb. Nie znajdziesz na niej namiotów ani ekotoalet (podczas mojej podróży był to pomysł organizatora Jacka Wolfskina), ale na pewno jest to oaza spokoju blisko natury, gdzie wypocznie człowiek chcący się odciąć od codziennego zabiegania.

Mam ciszą nadzieję, że to nie jest ostatnia taka impreza Jacka Wolfskina i za rok zaskoczy mnie kolejnym ciekawym pomysłem.


Zapisz się do NEWSLETTERA. Jesteś tutaj nieprzypadkowo! Myślę, że możesz znaleźć tutaj jeszcze więcej ciekawych treści. Dla subskrybentów przewidziałam unikatowe materiały 🙂

Szpilki w plecaku

Author Szpilki w plecaku

More posts by Szpilki w plecaku

Leave a Reply