Dubaj to nie tylko szklane wieżowce, luksusowe auta, wykwintne restauracje i gigantyczne galerie handlowe. Zapraszam Ciebie w podróż, podczas której inaczej spojrzysz na Dubaj, przede wszystkim przez pryzmat outdooru i przygody.
Trochę osobiście…
Przyznam szczerze, że w ostatnim czasie dopadł mnie potworny przesyt relacji z Tanzanii i Zanzibaru, który odwiedziłam lata temu (zerknij na WPISY o tym regionie). Potrzebowałam ruszyć gdzieś, gdzie będzie dobre jedzenie, dużo słońca i przygoda murowana! Padło na Zjednoczone Emiraty Arabskie. W Dubaju byłam lata temu na zaproszenie i niestety nie udało mi się wówczas nic zobaczyć z wyjątkiem wachlarza różnorodnych hoteli, które można oferować klientom na wyjazdy pobytowe (trochę mnie znacie i na pewno wiecie, że ten typ podróżowania to nie moja bajka). Potem w relacjach innych podróżników przewijał się Dubaj jako mekka luksusu. Ja jednak czułam, że Dubaj można poznać inaczej, spojrzeć na niego z zupełnie innej strony. Po doświadczeniach afrykańskich (i nie tylko) wiem, że gdy w pobliżu jest pustynia to naprawdę nie trudno o przygodę.!
Ale zanim wyprowadzę Was na przygodę na pustyni…
NOCLEG
Podczas ostatniego pobytu zarezerwowałam pokój w Sanaya Hotel Deira. Wybór padł na to miejsce z kilku powodów: ziomeczki z Polski były w sąsiednim sporo droższym Hilton Creek (dzielił nas jedynie parking), było niedaleko do lotniska i szpitala, w którym tuż przed wyjazdem wykonywałyśmy dodatkowy test PCR. Pokój dwuosobowy bez śniadania kosztował 150 zł, miał ręczniki, potrzebne kosmetyki kąpielowe zestaw herbat i kawy oraz basen (tu nie dotarłam). Mogłabym rzec, że właściwie standardem nie odbiegał od sąsiedniego Hiltona, a kilka stówek w kieszeni zostało.
ZAREZERWUJ NOCLEG W TYM HOTELU w DUBAJU
Garść adrenaliny w sercu Dubaju – X-Line
Marina w Dubaju nie tylko pozwoli Ci zjeść w doskonałych restauracjach z widokiem na drogie jachty. Tę ciekawą architektonicznie okolicę możesz zobaczyć z innej perspektywy – z LOTU PTAKA (sztucznie stworzona marina ma wyjątkowy, fikuśny kształt!). Tutaj zlokalizowana jest najdłuższa na świecie miejska tyrolka (zipline). Platforma startowa znajduje się na wysokości 170m, cały przejazd liczy 1000 m, podczas którego można osiągnąć prędkość nawet 80km/h!!! Brzmi SROGO!! Trasa przebiega między wieżowcami, nad wodą i jachtami oraz tuż nad ruchliwą ulicą. Wrażenia są mocne!
Widok z platformy startowej
Zarezerwuj swoje miejsce na stronie internetowej lub udaj się do Marina Mall na poziom P do punktu pod ruchomymi schodami. W tym samym miejscu odbywa się także rejestracja, na którą należy przyjść ok. 30 minut wcześniej. Tu zostawiamy swoje dane w tym mail do przesłania filmu i zdjęć z przejazdu, w szafkach niepotrzebne rzeczy (torby) a osoby noszące okulary korekcyjne dostaną specjalne gumki, aby nie zgubić ich podczas jazdy. Na przejazd zipline trzeba ubrać się wygodnie: spodnie, pełne obuwie. Z puntu rejestracyjnego uczestnicy są przewożeni specjalnym autem do sąsiedniego budynku Amway, gdzie znajduje się start. Aktualnie uczestnicy są zobowiązani do noszenia maseczek. Można je zdjąć jedynie na czas przejazdu tyrolką. DOBRA RADA: Nawet jeśli masz strachu pełne portki, uśmiechaj się i krzycz podczas przejazdu – filmowa pamiątka lubi takie akcje 🙂 Zerknij na mój film z przejazdu!
Pustynna przygoda
Mogłabym rzec, że to jedna z najpopularniejszych atrakcji realizowanych poza miastem, którą można zarezerwować z większości hoteli. Dla łowców instagramowych kadrów to strzał w dziesiątkę. Jest kilka wariantów realizacji pustynnej przygody: safari na czysto autami z napędem 4 × 4 i „na brudno” na quadach :P. Oczywiście „na brudno” to określenie nieco przesadzone, ale trzeba się liczyć, że biała koszula po godzinnym przejeździe niekoniecznie może być później biała.
Niezależnie, który wariant wybierzesz, na pewno każdy przejazd dostarczy Ci masę frajdy i przyjemności. Kierowcy auta (nie zostaniesz dopuszczony do kierownicy, ponieważ na tego typu przejazd powinno się mieć osobne uprawnienia) podjeżdżają z pełnym pędem pod kilkunastometrowe wydmy pod dużym kątem, poruszają się wzdłuż krawędzi tak, aby koła podsypywały piach pod szyby tworząc piaskowy deszcz. Nawet najwięksi twardziele będą krzyczeć z wrażenia czując przechylone na jedną stronę auto.
Podobnie jest na quadach jednak to kierowcami jesteśmy my sami. Tuż przed rozpoczęciem podróży otrzymałam kask oraz wytyczne jak prowadzić czterokołowiec podjeżdżając pod górę wydmy i z niej zjeżdżając. Jako osoba pragnąca mocnych doznań zdecydowanie więcej funu dały mi quady. Chociaż rozwijana prędkość nie była zawrotna (średnio 9km/h, najwięcej 12km/h) to dało się czuć ruch gorącego, pustynnego powietrza. Punktem kulminacyjnym tej eskapady było moje zakopanie się w piachu. I chociaż nie było problemu z wyciągnięciem sprzętu a cała akcja trwała naprawdę chwilę, to właśnie takie „wkopki” a właściwie „zakopki” pamięta się najbardziej (zgodnie z zasadą im gorzej, tym lepiej)! BTW: na quady proponuje założyć, pełne buty (ŻADNE KLAPKI), długie spodnie (silnik mocno grzeje po nogach) i długi rękaw (aby nie popalić ramion) oraz wysmarować się odpowiednim filtrem.
W przypadku obu tripów prowadzący przewidują kilka miejsc na zdjęcia. Najczęściej wypady z miasta rozpoczynają się ok. godziny 14:00 (droga na pustynię trwa ok 1-1,5h), kiedy słońce jest niżej, temperatura nie doskwiera, a koniec przewidziany jest w okolicach zachodu słońca. Niejednokrotnie wspominałam, że to najpiękniejszy moment na pustyni. Jestem absolutnie zakochana w teatrze zmieniających się barw piasku w zależności od wysokości słońca na horyzoncie. A w Zjednoczonych Emiratach Arabskich występuje piasek w swoich naturalnych siedmiu kolorach (zasadniczo w prawie każdym emiracie inny kolor), dlatego warto pokusić się na ten przyrodniczy spektakl.
Ale przygoda na pustyni nie musi jeszcze się kończyć…
Kolacja w pustynnym obozie
Po pełni wrażeń po safari na pewno pojawi się głód. Przedłużeniem safari może być posiłek z atrakcjami w specjalnie przygotowanym (pod turystów) obozie na pustyni. Jest ich wiele i każdy operator inaczej aranżuje przestrzeń. Na mój wypad na quady, jeep safari i kolację w pustynnym obozie zostałam zaproszona przez Visit Dubai a bezpośrednio zorganizowany był przez ORIENT TOURS. Operatorów jest bardzo wiele i rozstrzał cen spory. Przybywając do obozu nie musiałam za nic płacić (podobnie jak inni kliencitej oferty) z wyjątkiem alkoholu i pamiątek. Zaraz po wejściu do przepięknie zaaranżowanego obozu kierowca wręczył, na zabicie pierwszego głodu, arabskie pieczywo zawinięte w rulon z mięsnym farszem w środku (wersja vege też była dostępna). PYSZOTKA!
Zanim podano danie główne wraz z Ewą Mewą mogłyśmy skorzystać z kilku dodatkowych bezpłatnych atrakcji: malowania dłoni henną, zapalenia fajki wodnej. Poczęstowałyśmy się tradycyjną arabską kawą i pysznymi daktylami. W międzyczasie, na scenie usytuowanej w centralnym miejscu odbywały się śpiewy, pokazy tańca derwiszy, taniec brzucha czy miotaczy ognia. Udało się także wypatrzeć deskę snowboardową, którą można było zjechać z pobliskiej wydmy. BTW. Śmieję się, że różnych rzeczy próbuję w dziwnych i trochę nienaturalnych dla konceptu miejscach: na nartach uczyłam się jeździć na stokach w Korei Północnej a na desce…. na wydmie w Emiratach.
Żałuję, że nie zabrałam ze sobą aparatu fotograficznego z obaw przed zapiaszczeniem na quadach. Nie miały one jednak zupełnie podstaw, dlatego że podczas przejazdu nasze auto 4 × 4 ciągle za nami podążało i miałyśmy cały czas dostęp do pozostawionych w środku rzeczy.
Hatta Wadi Hub – tu naładujesz baterie adrenaliną!
Planując wypad do Dubaju moim głównym celem było ominięcie miejskiego zgiełku i poszukanie outdoorowych aktywności. Przeszukując internet wytropiłam Hatta – jedyne miejsce w Emiratach posiadające coś na kształt resortu górskiego. Namawiając Ewą „Mewę w locie” na wyjazd (maniaczkę pieszych górskich wędrówek) to była moja „waluta przetargowa” (kto planuje jej zaproponować podróż niech celuje w prysznic – nie pierwszy raz, kiedy te okoliczności decydowały o podjęciu przez nią decyzji pozytywnej). I muszę przyznać, że w sumie same do końca nie miałyśmy przekonania, czy tam się jednak udamy, czy nie :). Sprawa się rozwiązała dosłownie kilka godzin przed ruszeniem na lotnisko, gdy otrzymałyśmy informację od Visit Dubai, że chciałoby nas wesprzeć w pomyśle pokazania Dubaju i okolic z zupełnie innej strony.
Co ciekawe, aby dostać się oddalonego o 1,5 godziny Hatta, najszybsza droga może prowadzić przez Oman. Najlepiej jest wynająć auto i pojechać na własną rękę wcześnie rano np.:o 7:30, aby planowany trekking zrobić jeszcze przed największym słońcem.
Hatta Wadi Hub to zlokalizowana w kamienistych górach i na półpustynnej przestrzeni strefa aktywności outdoorowych. Przy odpowiedniej adaptacji przestrzeni udało się wykreować swego rodzaju rozłożysty park plenerowej rozrywki, który zapewni przygody i podniesienie adrenaliny na cały dzień. Przy odrobinie szczęścia do dyspozycji są także obiekty noclegowe (widokowe pokoje albo kampery). Dlaczego szczęścia? Są to kwatery bardzo oblegane a rezerwację na noc należy dokonywać z dużym wyprzedzeniem. (klikając na zdjęcia poniżej sprawdzisz dostępność pokojów)
Co można robić w Hatta? Może zamiast wymieniać, podrzucę ogromną planszę przedstawiającą proponowane outdoorowe przygody wraz z cenami.
Trekking w Dubaju
Naszym celem był trekking w Hatta, chociaż tak jak wspominałam, nie do końca wiedziałyśmy, czy w ogóle nam się uda tam dotrzeć :). Tym bardziej byłyśmy miło zaskoczone, że do zrealizowania naszych planów przyłączył się VISIT DUBAI, otwierając furtkę do wszystkich atrakcji w Hatta Wadi Hub.
Górski spacer poprowadził sam guru centrum przygód ADY, który tworzy i zarządza Hatta Wadi Hub, a przy okazji sam wytycza szlaki na sąsiednich wzniesieniach i górach. Prawdopodobnie widząc Ewę Mewę w panterkowej bluzce a mnie w miejskich adidasach (nie rekomenduję takiego rozwiązania, ale nie miałam wtedy nic lepszego) nie do końca wierzył, że jesteśmy przygodowymi zakapiorami lecz jedynie, jak to padło miedzy słowami, hashtagerkami co zawożą tyłek na punkt widokowy i udają zdobywców. Zaprowadził nas do miejsca, z którego odchodziło kilka szlaków: wybrałyśmy ten nieoznaczony lecz doskonale znany przez Adiego. Takie MY „hashtagerki” :D.
Wyświetl ten post na Instagramie.
Jeśli myślisz o podobnym szlaku to na pewno nie rekomenduję go osobom, które mają problemy z wysokością i ekspozycją. Niektóre odcinki to przejście przez wąską półkę przytulając się do ściany a mając za plecami i od połowy długości stopy… przepaść. Przyznaję, że ja w takich momentach trochę zwalniam i jestem dużo ostrożniejsza przy robieniu każdego kroku i chwytaniu skały. Tym bardziej, iż te w Hatta są bardzo kruche. Szlaki oznaczone nie prowadzą przez podobne odcinki, ale także gwarantują fajny spacer (nie ma obowiązku korzystania z usługi przewodnickiej). Ze szczytu (nazwy nie pamiętam) rozpościera się panorama na okolicę: miasteczko u jej podnóża, łyse, ostre w swych kształtach pasmo gór, ciągnące się aż do Omanu z niewyraźnie zaznaczoną granicą. Sam Ady powiedział, że w zeszłorocznym lockdownie spędzał bardzo dużo czasu na poznawaniu gór Hatta i czasem nawet nie miał świadomości przekroczenia granicy z Omanem.
Kajaki na jeziorze wśród gór
Po spacerze wybrałyśmy się na kajaki na jeziorze Hatta. Nie jest ono duże, ale ma piękny kolor, woda jest przejrzysta i naprawdę przyjemnie spędza się tu czas. Można wybrać również inne wehikuły. Jeśli myślisz o wychodzeniu ciała w wodzie po spacerze to niestety zapomnij. W jeziorze nie można się kąpać (najprawdopodobniej z powodu silnych prądów i sąsiedniej zapory). Ale! Siedząc na kajaczku bardzo przyjemnie jest schłodzić sobie stopy wystawiając je za burtę. TIP: Aby dotrzeć do tego miejsca przyda się auto, gdyż nie znajduje się w ścisłym centrum wszystkich atrakcji Hatta Wadi Hub. W recepcji otrzymasz mapę okolicy, która pomoże Ci dotrzeć do poszczególnych punktów.
Hatta Wadi Hub – centrum przygód
W samym centrum Hatta Wadi Hub właściwie na każdej atrakcji podniesiesz sobie poziom adrenaliny! Mając jeszcze wolne popołudnie zupełnie nie śpieszyło się nam do miasta. Tutaj dookoła pachniało przygodą, od której z Mewą jesteśmy uzależnione. W recepcji przejrzałyśmy ulotkę z ofertami i padło na… ZORBING! Jeszcze nigdy w życiu nie próbowałam tej atrakcji, ale wielokrotnie o niej myślałam. Polega on na przetoczeniu się z góry lub stoku w specjalnej, ogromnej, miękkiej kuli. Tu przygotowany został zygzakowaty tor dla spotęgowania wrażenia. Do środka wlano także wodę, mającą na celu dociążenie a tym samym zwiększenie prędkości. Z Mewą weszłyśmy do środka razem właśnie dla zwiększenia prędkości, ale można zrobić przetoczenie także solo.
TIP: Warto ze sobą mieć kostium kąpielowy, jeśli nie chcesz zmoczyć ubrania. Nam było wszystko jedno: na zewnątrz ciuchy szybko schły, a dla nas mokre stały się przyjemnym klimatyzatorem.
Wrażenia? BYŁO MEGA! Wydawało mi się, że w środku człowieka przehuśta jak w pralce, a z Mewą będziemy się o siebie obijać, wymiotować, jednak zupełnie tak się nie wydarzyło. Woda w środku tworzyła fale niczym wodospad rozpoczynający się tuż nad naszymi głowami, a tym samym utrzymywała nas w stałej pozycji siedzącej, dając możliwość obracania się na dnie kuli. Kilkadziesiąt sekund ogromnego funu! Zaraz po zakończeniu na dole obsługa dała nam ręczniki do wytarcia i oddała nasze telefony z nagranym filmem z zorbingu.
Apetyt na przygodę rośnie! Co dalej? Wjechała jeszcze (dosłownie!) tyrolka (krótka lecz dość szybka), szaleństwo na zjeżdżalniach wodnych o różnej wysokości, na deskach, oponach i tyłku. Ale punktem kulminacyjnym była LUDZKA PROCA (na planszy znajdziesz to jako CANNON). To jest dopiero strzał adrenaliny! Jest się naciągniętym na specjalnych gumach przymocowanych do stabilnych wysokich słupów. Obsługa dodatkowo naciąga odważnego na trzecią taśmę z pozycji nóg. W takim napięciu z trzech stron zwalnia się naciąg od strony nóg i… lecisz z pełnym pędem wyrzucony jak z procy. Zabezpieczenie trzyma stabilnie na gumach ze słupów, gdy ciało balansuje raz w jedną, raz w drugą stronę.
TIP: Jeśli się zdecydujesz się na tę atrakcję, postaraj się na pierwszej prostej utrzymać głowę z kaskiem w kierunku lotu. W innym wypadku może Ciebie nieprzyjemnie przegiąć. Potem gdy tylko poczujesz się pewniej zachęcam do puszczenia się gum, wtedy zobaczysz, co to znaczy LATAĆ!
Jestem bardzo ciekawa, która ze wspomnianych atrakcji najbardziej Ci się spodobała! Napisz w komentarzu!
TEKST POWSTAŁ PRZY WSPARCIU VISIT DUBAI. BARDZO DZIĘKUJĘ ZA SPONTANICZNE PRZYŁĄCZENIE SIĘ DO REALIZACJI PLANÓW NA PODRÓŻ PO OKOLICACH DUBAJU.
Zapisz się do NEWSLETTERA. Jesteś tutaj nieprzypadkowo! Myślę, że możesz znaleźć tutaj jeszcze więcej ciekawych treści. Dla subskrybentów przewidziałam unikatowe materiały 🙂