fbpx Skip to main content

Chiny uwielbiam i jestem trochę od nich uzależniona. Bez dwóch zdań kuchnia chińska jest najbardziej różnorodna na świecie, dla mnie także najsmaczniejsza. Kraj posiada bogatą historię i cywilizację, która wniosła niesłychanie wiele dla całej ludzkości na Ziemi. Zachwycają budowle, takie jak Mur Chiński, Zakazane Miasto, setki pagód, Wielki Kanał, sztuka na każdym zrobi wrażenie, wynalazki. Ale przy tych wszystkich ochach i achach jest lista rzeczy, które mnie wkurza w Chinach i Chińczykach, których nie rozumiem, nie zniosę i włącza mi się edukator (aczkolwiek staram się go hamować).

Co mnie wkurza w Chinach i Chińczykach?

1. Plucie na ulicach

Pomimo licznych tabliczek w przejściach podziemnych, metrze czy ulicach, jest to natręctwo! Niczym szczególnym może okazać się spacer ruchliwymi deptakami i placami w mieście, podczas którego uciekamy w podskokach od wyciągniętych z najgłębszych szczelina naszego mózgu płynów ustrojowych. Jestem w stanie zrozumieć, że to efekt płaskiego anatomicznie nosa oraz zanieczyszczonego i pełnego kurzu powietrza, ALE LUDZIE! Można to robić dyskretnie! Wkurza mnie to i brzydzi!

W sumie i tak sobie myślę, że to może i takie nie najgorsze…? Kiedyś oczekując na lot na krajowym lotnisku gdzieś w Chinach pewien starszy pan postanowił opróżnić nos nad koszem na przeciwko mnie bez użycia chusteczek higienicznych. Nie wytrzymałam… Skończyłam w toalecie.

2. Tak głośno, że aż głowa boli!

Chińczycy nie wiedzą co to jest szept. Tutaj takie pojęcie nie funkcjonuje. Im głośniej tym lepiej, tym (prawdopodobnie) jest się ważniejszym. Nie ważne, czy się śmieją czy złoszczą, wszyscy mają słyszeć! Nie ma też znaczenia pora dnia. Nikomu nie życzę sąsiada Chińczyka podczas odpoczynku w resorcie, nawet największemu wrogowi!

Problem ten został zauważony nie tylko przeze mnie. Wyobraź sobie, że w Kenii są hotelarze, którzy odmawiają przyjmowania Chińczyków w swoich obiektach, ponieważ inni goście skarżą się na hałas. Z tego też powodu specjalnie dla niech budowane są osobne lodge, gdzie mogą się zachowywać “po swojemu”.

3. Toaleta – czuć ją na odległość!

Od długiego czasu się zastanawiam, jak to jest możliwe, że restauracyjne czy sklepowe toalety w bardzo skromnych krajach afrykańskich tak bardzo wyprzedzają czystością, porządkiem i zapachem Chiny – kraj o wiele bogatszy i dużo większą zdawałoby się kulturą.

Niestety, w Kraju Środka zapach uryny wskazuje miejsce toalety nawet na kilkadziesiąt metrów od miejsca docelowego! W 2008 roku po raz pierwszy pojechałam do Chin w charakterze modelki. Moja uroda na tyle podobała się miejscowym, że miałam okazję dużo podróżować po kraju w celu realizacji zleceń. Nie zapomnę pokazu w Guanzhou w luksusowej galerii handlowej, gdzie swoje sklepy miały TYLKO najdroższe marki na świecie. Na korytarzach najwspanialsze kamienie, wypucowane szyby, eleganckie ekspedientki, nieopisana oaza luksusu i… zapach (a właściwie smród) toalet unoszący się na całym piętrze w sklepach sprzedających ciuchy za (w przeliczeniu) setki a nawet tysiące dolarów! Co to za przyjemność wydawać tyle kasy w takich warunkach!

Ale to nic!

Kierowca podwozi mnie pod same drzwi owej galerii. A tam? Pani ( domniemuję, że nie bezdomna) kuca z gołym tyłkiem przy szklanej witrynie między Chanel a Louis Vuitton i oddaje się swojej potrzebie fizjologicznej. Po zakończeniu, wciera pantoflem “potrzebę” w chodnik. NO LUDZIE! Przecież daleko nie miała do prawdziwej toalety! A co więcej, nie była ona jedynym takim przypadkiem, ponieważ zapach fekaliów na zewnątrz był wszechobecny (przypomnę, było samo centrum miasta!). To mnie wkurza! Nie potrafię zrozumieć!

Dlaczego w chińskich toaletach śmierdzi?

Jest kilka odpowiedzi. Po pierwsze, zużyty papier toaletowy nie wrzuca się do muszli tylko do stojącego obok kosza na śmieci (sugerują to porozwieszane kartki na drzwiach i ścianach w punktach publicznych, restauracjach czy pokojach hotelowych). Wytłumaczenie jest następujące: otóż w budowlance używa się wąskich rur i nie montuje rozdrabniaczy. Wrzucanie papieru do toalety bardzo często blokuje odpływ. Dlatego zawsze, kiedy wchodzę do swojego pokoju hotelowego w pierwszej kolejności sprawdzam, czy mi nie “kipi” po spuszeniu wody w sedesie. Druga sprawa, Chińczycy to flejtuchy, nie potrafią “trafić do celu”, często także posprzątać. Mnie to wkurza! Ale już kończę ten cuchnący temat.

4. Światła na drodze. Kogo to obchodzi?

Czerwone? Zielone? Nie ma to znaczenia. Na drogach rządzi spryt i kierowcy i pieszego. Co prawda odmierzanie czasu świecenia każdego z kolorów w moim odczuciu jest fantastycznym rozwiązaniem, ale… co to ma za znaczenie? Każdy chodzi jak chce, piesi przeplatają się między jadącymi autami, rowerami czy skuterami. I tu moje zdumienie! Wkurza mnie taki bałagan na drodze, ale jednocześnie zastanawia, jak to jest możliwe, że jest tak NIEWIELE WYPADKÓW.Chodnik w Chinach

5. Ten jeden mały, długi paznokieć

Kiedyś w Chinach noszono ozdobne nakładki na paznokcie. Dłonie w kręgach najzamożniejszych misternie pielęgnowano. Ludzie pracujący w polu ze względu na swoje codzienne obowiązki nigdy nie mogli o nie zadbać w podobny sposób. Długie i czyste paznokcie oraz gładkie dłonie stały się zatem oznaką statusu, pozycji i grupy społecznej, która miała wysokie wykształcenie i nie musiała pracować fizycznie. To przekonanie panuje do dzisiaj. Jednak już nie paznokcie wszystkich palców, ale przynajmniej dwóch najmniejszych Chińczycy starają się zapuszczać do pokaźnych rozmiarów.

W sumie sama ich obecność mnie nie wkurza leczo ostentacyjne ich używanie. Grzebią nimi w uchu lub nosie a następnie oglądają “wykopaliska”. Fu! A potem podaj komuś rękę na przywitanie.

długie paznokcie w Chinach

Dłoń mojego ostatniego przewodnika – to jednak nie jest szczyt możliwości chińskich długich MĘSKICH paznokci

6. Kichaj w świat!

Mnie to wkurza i to strasznie! Jak z pełną siłą płuc i strun głosowanych kichają przed siebie, często obcym prosto w twarz, a jeśli nie, to po porostu w świat! Nawet ust nie zakrywają dłonią (bo o chusteczce nie będę nawet wspominać – to abstrakcja)

7. Drobiazgi mniejszej skali

Jest jeszcze pokaźna lista innych kulturowych “kwiatków”, z których część (o dziwo!) ma swoje uzasadnienie:

  • siorbanie i bekanie przy jedzeniu (oznacza, że jedzenie smakuje)
  • palenie papierosów w zamkniętych pomieszczeniach (np. restauracjach)
  • chrapanie jak traktory w miejscach publicznych
  • brak kolejek w kasach, wieczna walka o miejsce (no cóż, jest ich tak dużo, że w niektórych miejscach bez prawa dżungli by sobie pojedyncze jednostki nie poradziły).

Moim zamysłem absolutnie nie było zniechęcenie Ciebie do odwiedzenia Chin lecz potrzeba wyrzucenia z siebie nagromadzonych zdumień, które, jak mi się wydaje, także i Ciebie mogą zaskoczyć.

A tak w ogóle to Chiny są naprawdę piękne i warto je zobaczyć!

Odwiedziłeś/Odwiedziłaś Chiny? Masz swoje zaskoczenia? Podziel się w komentarzu


SPRAWDŹ INNE TEKSTY O CHIACH


Zapisz się do NEWSLETTERA. Jesteś tutaj nieprzypadkowo! Myślę, że możesz znaleźć tutaj jeszcze więcej ciekawych treści. Dla subskrybentów przewidziałam unikatowe treści

Szpilki w plecaku

Author Szpilki w plecaku

More posts by Szpilki w plecaku

Join the discussion 3 komentarze

  • Ale smaszki! Muszę ten artykuł pokazać mojemu synowi. Akurat czytamy w domu ksiażkę o kulturze Chin, którą młody uwielbia. Czuję, że bedzie sie śmiał do łez 🙂

  • Łukasz Kacprzak pisze:

    Zapach z toalet, a raczej z rur nie jest zwiazany z brakiem utrzymania nalezytej czystosci lub papierem. Ba w mojej opini czystosc w toaletach publicznych przy takim obłożeniu stoi na wysokim poziomie i w Europie śmiało możemy brać z nich przykład. Wiąże to siè raczej z brakiem odpowiednich rozwiązan technicznych w sieci kanalizacyjnej. U nas te zapachy sa wyprowadzane nad dach. Podejrzewam, że oni ich po prostu ich nie osuja lub stosuja nieprawidłowo i gdzie zapach znajdzie ujscie to po prostu smierdzi strasznie. A potrafi. Okolice budów sa nie do wytrzymania.

  • Maksym Isajew pisze:

    Na Tajwanie ludzie nie plują na ulicy, zachowują się ogólnie dużo ciszej niż np. Polacy (dotyczy to także małych dzieci!), stają w kolejce, gdzie trzeba, nie siorbają i nie bekają podczas jedzenia, nie palą w zamkniętych pomieszczeniach (prawdę mówiąc, niewielu widzi się palących), respektują światła drogowe, ustępują miejsca ludziom starszym i kobietom w ciąży, toalety publiczne są liczne, czyste i bezpłatne, a sprzedawcy nie narzucają się klientom. I tu, i na kontynencie są ci sami Chińczycy; zresztą w 1949 roku Tajwan został “zasilony” prawie milionową rzeszą uchodźców z kontynentu. Nie ma więc mowy o jakichś głęboko sięgających w przeszłość uwarunkowaniach kulturowych. Jedyna różnica, to kilkadziesiąt lat życia w innym ustroju…

Leave a Reply