fbpx Skip to main content

Majówka, cz. 1

Jak się później okazało, to to nie piknik w parku stanowił najważniejszy punkt programu. Od południa przewodnicy szeptali sobie cos do ucha, knując coś jak myszki. Gdy podpytywałam, uśmiechali się i mówili: „Niespodzianka”.

W trakcie kolacji przekazano mi, że czekają nas jeszcze tańce masowe, nieodłączny element obchodów święta pracy, w bardzo nietypowej scenerii. Hmmm…. Przecież już dzisiaj widzieliśmy tańce masowe?

Przetransportowano nas na wielki parking, który był dosłownie upchany co do milimetra autobusami wypchanymi po brzegi setkami przyjezdnych turystów, ustawiono nas w długiej kolejce do kontroli. Jakiej kontroli???

Właściwie każda osoba, z którą rozmawiałam, nie wiedział co się będzie dalej działo. Obcokrajowcy i my byliśmy podekscytowani, a przewodnicy z uśmiechem trzymali buzie na kłódkę. Otaczały nas wielkie znajome budynki, które mijaliśmy niejednokrotnie podczas przejazdu przez stolice.

To co zwróciło moją uwagę to przejeżdżające wzdłuż naszej kolejki , oflagowane, czarne, błyszczące limuzyny z niebieskimi tablicami rejestracyjnymi. Auta zatrzymywały się przy ogromnym wejściu. Wychodzili z nich ludzie w bardzo eleganckich strojach, m.in. z Nigerii, Iranu czy Mongolii. Łatwo było się domyśleć, że byli to przedstawiciele służb dyplomatycznych, którzy pracują na placówkach w Pyongyangu. Ale co my robimy w kolejce do drzwi do tego samego budynku?

To, gdzie zmierzamy zdradziła wielka tablica: Ministerstwo Spraw Zagranicznych KRLD w Pyongyangu. Weszliśmy do środka ze szczęką opuszczoną ze zdziwienia. Turyści tłumem w koreańskim MSZ? Uśmiechnięci ochroniarze skontrolowali nas przy użyciu wykrywacza metali i pozwolili iść dalej korytarzem prowadzącym na zewnętrzne trybuny. Moim oczom ukazało się coś zdumiewającego…

Oto przede mną pojawił się ogromny Kim Ir Sena z TYSIĄCAMI Koreańczyków. Mężczyźni w czarnych spodniach, białych koszulach i pantoflach a kobiety w kolorowych tradycyjnych strojach. Panie wyglądały jak kolorowe perełki, cukiereczki rozsypane na placu. Ale to nie wszystko! Nie tylko plac ale również uliczki łączące się z nim były wypełnione ludźmi. Dodatkowo kolorowa dekoracja w postaci wielkich kwiecistych łuków oraz reflektory nadawały wydarzeniu podniosłości.

KRLD - may festival KRLD - may festival

Kiedy pierwsza ekscytacja opadła, rozejrzałam się dookoła. Nad nami dojrzałam balkon, na którym gościła dyplomacja. Tam też można było wyczuć przyjemne napięcie i niecierpliwość, co zaraz nastąpi. W tłumie znalazłam naszego ambasadora z żoną, u którego w rezydencji gościliśmy kilka dni wcześniej. Pomachaliśmy sobie życzliwie.

Po drugiej stronie budynku znajdowała się jeszcze jedna trybuna zapełniona po brzegi koreańskimi dygnitarzami oraz generałami w pełnym umundurowaniu. Siedzieli prosto i dumnie.

Rozbrzmiała muzyka z wielkich głośników umieszczonych na dachach. Tłum się podniósł i zaczął harmonijnie falować na olbrzymim placu Kim Ir Sena. Żadne słowa ani żaden film ani zdjęcia nie jest w stanie oddać piękna figur i choreografii która była wcześniej przygotowywana miesiącami na miejskich skwerkach, placach oraz w parkach. Kolokwialnie mówiąc, kopara opada.

KRLD - may festival KRLD - may festival

A żeby tego było mało, po pierwszych melodiach zostaliśmy zaproszeni do tańca z miejscowymi, z eleganckimi panami i paniami w cukierkowych, misternie zdobionych sukienkach

Szpilki w plecaku

Author Szpilki w plecaku

More posts by Szpilki w plecaku

Leave a Reply