fbpx Skip to main content

Tak w Afryce nazywa się pejoratywnie albinosów, ludzi chorych na bielactwo. Od pierwszych chwil, kiedy przychodzą na świat czyha na nich zagrożenie ze strony dalszego jak i najbliższego otoczenia.

Czym jest albinizm? Przyczyna tkwi w dziwnej mutacji genu, który odpowiada za syntezę barwnika melaniny. Brak pigmentu w skórze, włosach i tęczówce sprawia, że trudno im się ukryć wśród czarnoskórej ludności. A w prymitywnych, niewyedukowanych społeczeństwach Afryki (chociaż ludzi wyedukowanych też to dotyczy!), gdzie szamanizm i magia odgrywa znaczącą rolę w życiu codziennym sprawia, że albinosi żyją w permanentnym strachu. Dlaczego?

Urodzone dzieci od pierwszych chwil na świecie muszą być objęte szczególną opieką. Brak naturalnej ochrony spowodowanej nieobecnością pigmentu oznacza natychmiastowe poparzenia, groźbę utraty wzroku i rozmaite choroby skóry od owrzodzeń po nowotwory. Urodzenie chorego jest jednocześnie dowodem romansu kobiety z demonem, o czym ma świadczyć białe dziecko. Oprócz skóry, demon podarował malcowi magiczne moce, które są szalenie pożądane i warte każdych pieniędzy. Zatem i najbliższe otoczenie może okazać się śmiertelnie niebezpieczne. W „najlepszym wypadku” mały albinos zostanie umieszczony w zagrodzie ze zwierzętami i tam jest wychowywany z dala od oczy sąsiadów (znane są takie przypadki!).

Niebezpieczeństwo czyha na każdym kroku. Według raportu Under the Same Sun, zajmującej się problemem polowań i napadów na osoby chore na albinizm, w XXI w. padali oni ofiarą co najmniej 300 ataków w 23 krajach Afryki (chociaż podkreśla się że, są to jedynie ujawnione przypadki, które stanowią śladowy procent rzeczywistych aktów). Do zabójstw dochodzi w Kenii, Ugandzie, Zambii, Burundi, Kongo, Nigerii oraz Tanzanii. Co ciekawe, w ostatnim kraju do urodzeń albinosów dochodzi 10 razy częściej niż gdziekolwiek indziej. Dlaczego? Często łącząc się w pary rodzą dzieci, których dziedziczenie zmutowanego genu jest wysoce prawdopodobne.

Wiara w magiczną moc kończyn, organów wewnętrznych czy głów jest wciąż żywa. Afrykanie po radę i medykamenty udają się do szamanów czy czarowników, a ci polecają zdobycie palca, włosów czy jakąkolwiek część pochodzącą z ciała albinosa. Pragną ich bogaci i wykształceni, np. kandydaci we wszelkiego rodzaju wyborach jako amulety w drodze do zwycięstwa, ale i mniej zamożni jak rybacy, którzy wieżą, że włożenie do wody głowy albinosa pomoże w pomyślnych połowach. Nie odstraszają nawet ceny: za rękę chorego na bielactwo w Tanzanii trzeba zapłacić od 600 do 6 tysięcy dolarów!

W biednej Afryce w talizmany wierzy się po dziś dzień. Jak już wcześniej wspominałam, albinosi często padają ofiarą poszukiwaczom amuletów. Kiedy we wsi rozniesie się informacja o obecności chorego, już snute są plany sąsiadów o możliwości zarobkowania. Pod osłoną nocy zakradają się do domów, by obciąć kończyny, wyjąć wnętrzności czy porwać albinosa. Martyna Wojciechowska podczas jednej ze swoich podróży do Tanzanii, gdzie postanowiła głębiej przyjrzeć się tej tematyce, spotkała wielu poszkodowanych. Jedna z opowiedzianych przez nią historii mówi o 28-letniej kobiecie, która w nocy została wyrwana ze snu. Błagała, by nie robiono jej nic złego. Obiecali, że jeśli nie będzie krzyczeć, utną jej tylko jedną rękę. Ogarnięta strachem milczała, ale nie mogła wytrzymać z bólu i zawyła. Złoczyńcy dotrzymali słowa i postanowili odrąbać również drugą rękę. Powszechne są również gwałty na albinoskach, które w mniemaniu wielu mają zapewnić ochronę przed AIDS.

To tylko jedna z historii, a jest ich zapewne dużo więcej. Co ciekawe napastnikowi zależy na olbrzymich sumach ze sprzedaży amuletu a nie na śmierci człowieka. Mają świadomość, że czekałaby na niego kara taka jak za morderstwo. Niewiele natomiast zapada wyroków z tytułu okaleczenia. Dlatego niejednokrotnie napastnicy pomagają w pierwszym opatrzeniu ran osobom, którym zadały cierpienie. Jednak jeśli nie uda się ocalić ludzkiego istnienia z powodu wykrwawienia, o odnalezieniu i skazaniu winnego często się zapomina. Ale nie zapomina się o albinosie. Nawet po śmierci grób jest ekshumowany i rabowane są resztki szczątków nieżyjącego celem zdobycia kolejnych talizmanów i amuletów, a tym samym zarobienia kolejnych sum.

Na wielu afrykańskich bazarach można znaleźć takie „zdobycze”. Jeśli ich nie ma w danym momencie, można zawsze zamówić albo dowiedzieć się, gdzie znaleźć. To tylko kwestia ceny.

Znalazły się jednak osoby, których życie chorych na bielactwo nie jest obojętne. W Tanzanii został założony specjalny ośrodek, gdzie osoby okaleczone ale również sprawne mogą próbować żyć normalnie. Tutaj trafiają albinosi przetrzymywani w strasznych warunkach przed oczami sąsiadów czy dzieci, których rodzice zostali zmuszeni przez służby do pozostawienia podopiecznych celem zagwarantowania im bezpieczeństwa. Mają zapewniony skromny posiłek, zacienione przed słońcem wieloosobowe pokoje i sypialnie, ale również edukację, która dla wielu w dotychczasowym życiu była nieosiągalnym marzeniem.

Pomimo licznych programów uświadamiających w tym temacie i powszechnego potępienia nawet przez największe autorytety w danym kraju, miną jeszcze dziesiątki lat zanim albinosi będą mogli czuć się bezpiecznie na swoim Czarnym Kontynencie.


SPRAWDŹ INNE TEKSTY NA TEMAT KENII


Szpilki w plecaku

Author Szpilki w plecaku

More posts by Szpilki w plecaku

Leave a Reply